To właśnie Davo wraz z Jesusem Imazem z siedmioma golami prowadzą w wyścigu po snajperskie berło. Za ich plecami jest Marc Gual, który zanotował o jedno trafienie mniej. Ostatnio Jesus Imaz został doceniony. To jemu przypadła nagroda „Piłkarz września” w ekstraklasie. - Imaz i Gual dobrze się uzupełniają i współpracują ze sobą - mówi Tomasz Frankowski, który w ekstraklasie zdobył 168 goli dla Jagiellonii i Wisły Kraków. - Gual to „9”, a Jesus wolny elektron. Jest wszędobylski. Jest nie tylko w pomocy, gdzie próbuje rozgrywać, ale także świetnie odnajduje się pod bramką. To najgroźniejszy duet w lidze. Najważniejsze, aby dalej grali tak dobrze, dopisywało im zdrowie i omijały kartki. Hiszpanie nie tylko inteligentnie grają, to jeszcze w trudnych momentach pomagają sobie i kolegom. Ostatnio Gual zdecydował się na uprzejmy gest wobec Fedora Cernycha i odstąpił mu jedenastkę. Litwin był w dołku, a wykorzystany rzut karny powinien mu pomóc odblokować się - zwraca uwagę.
Frankowski docenia hiszpański duet asów Jagiellonii. - Imaz to inteligentny zawodnik i do tego elegancko porusza się po boisku - zaznacza były reprezentant Polski. - Wykonuje tylko to co musi. Już kiedyś mówiłem, że to najlepszy piłkarz w ekstraklasie. Nie utrzymał tej dyspozycji w kolejnych sezonach, aby być numerem 1. Ale start w tym sezonie ma wyśmienity. Procentuje praca z trenerami Maćkiem Stolarczykiem i Mariuszem Jopem, którzy potrafią rozmawiać z piłkarzami. Gual dość łatwo wkomponował się do ekstraklasy. Wydawało się w poprzedniej rundzie, że trafił tutaj na chwilę. Działacze Jagiellonii umieli rozmawiać z nim i jego byłym klubem. Namówili go na dalsze występy. Wiedzieli co robią. Gual ma niekonwencjonalny drybling. Ostatnie bramki Jagiellonia zdobyła właśnie po takich jego akcjach. Odnosi się wrażenie, że zaraz straci piłkę, ale to tylko pozory, bo on ma nad nią kontrolę. Przypomina mi pod tym względem dryblingi w stylu Pawła Kryszałowicza. Wydawało się, że „Kryszał” robi to nieudolnie, a on zawsze był był górą – przypomina.
Były kadrowicz cztery razy był królem strzelców ekstraklasy: trzy razy w barwach Wisły, a raz jako gracz Jagiellonii. Z 53 golami jest najlepszym strzelcem w historii klubu z Podlasia. Za jego plecami czyha Imaz, który traci do niego pięć bramek. - Jesus ma predyspozycje do tego, aby powalczyć o koronę króla strzelców - twierdzi. - Jak jest zdrowy to gwarantuje powyżej 10 goli w sezonie. Ale w Jagiellonii zdobywanie bramek rozkłada się także na innych graczy. Mam nadzieję, że problemy zdrowotne już za nim. Wiele miesięcy w ubiegłym sezonie stracił lecząc kontuzję kolana. Dobrze byłoby, aby w końcu, któryś z Jagiellończyków zdetronizował mnie w tym zestawieniu i także zapisał się w historii polskiej ligi mając w dorobku tytuł króla strzelców. Jesus przypomina mnie, choć ja nie cofałem się tak głęboko, aby rozgrywać piłkę. Ale w Wiśle Kraków miałem takich pomocników, że nie musiałem tego robić. Mogłem skoncentrować się na wykończaniu akcji kolegów. Pod koniec kariery próbowałem pomagać w pomocy, co nie zawsze miało przełożenie na liczbę goli. Podsumowując: obecna forma Hiszpana cieszy, ale nie liczy się to, co było we wrześniu, lecz to, co będzie na koniec rozgrywek. Dlatego trzeba strzelać przez cały sezon - przekonuje.
Jagiellonia notuje serię siedmiu meczów bez porażki. W ten sposób dołączyła do czołówki. - Nie jestem zaskoczony serią, bo trenerów Macieja Stolarczyka i Mariusza Jopa znam występów w Wiśle – przypomina. - Miałem nadzieję, że w Białymstoku pójdzie im dobrze. Jednak potrzeba było kilku spotkań, aby drużyna zaczęła funkcjonować jak należy. Na początku rozgrywek Jagiellonia nie grała słabo, ale miała problemy w defensywie, traciła bramki i nie wykorzystywała sytuacji. Ale teraz to zaskoczyło, bo zgadza się gra i dorobek punktowy. Oby taką dyspozycję drużyna utrzymała do końca tej rundy – prognozuje.
Były napastnik przestrzega przed lekceważeniem Nafciarzy, którzy są rewelacją rozgrywek. - Wisła może napsuć sporo krwi – wyznaje. - Pamiętam, że w poprzedniej rundzie wygrała w Białymstoku. To był debiut trenera Pavola Stano, który kiedyś występował na Podlasiu. Dodam, że trzeba także uważać na Davo, który dotrzymuje kroku rodakom z Jagiellonii - podkreśla Frankowski.