"Super Express": - Odwagi panu nie brakuje, tym bardziej że w meczach kontrolnych Korona zawodziła, a o Legii znów mówi się, że to murowany faworyt do wygrania ligi.
Michał Janota: - Sparingów nie ma nawet co porównywać do meczów o stawkę. Latem doszło w Kielcach do sporych zmian w składzie i te mecze służyły głównie przetestowaniu nowego ustawienia. Ich wyniki nie były dla trenera najważniejsze. Ale na Legię będziemy gotowi. Nastawiamy się na ciężką walkę o zwycięstwo.
- Po czterech latach pobytu w Feyenoordzie, Excelsiorze Rotterdam i Go Ahead Eagles wrócił pan do kraju. Nie brak głosów, że tym samym dołączył pan do grona młodych piłkarzy, którym nie powiodło się na Zachodzie.
- Transfer do Korony to nie żadna zsyłka ani krok wstecz. Wróciłem do Polski, by się odbudować, nabrać doświadczenia, poznać ligę. To nie jest tak, że mnie nikt nie chciał w Holandii. To ja zabiegałem o to, by zagrać w Ekstraklasie. Na razie koncentruję się na grze w Koronie, ale nie ukrywam, że chciałbym jeszcze spróbować swoich sił za granicą.
- Trener Korony Leszek Ojrzyński ma opinię twardziela, który nie oszczędza swoich piłkarzy. Rzeczywiście tak daje wam w kość?
- To charyzmatyczny facet, ma charakter. Trenujemy inaczej niż w Holandii, bardziej intensywnie. Lekko nie jest, ale nie odstaję od kolegów. Kiedy w poprzednim sezonie oglądałem mecze Korony w telewizji, to wydawało mi się, że gra bardzo ostro. Na treningach tak strasznie to nie wygląda. W ogóle w Kielcach jest super. Atmosfera w drużynie kapitalna, a stadion i jego zaplecze nie odbiegają poziomem od standardów holenderskich.