- Proszę mi wybaczyć, ale w klubie zakazano mi rozmów na temat stanu zdrowia – na powitanie oznajmił nam Kosecki, u którego chcieliśmy zweryfikować nasze rewelacje. Chętniej piłkarz mówił o sobotnim pojedynku: - Wiadomo, Legia to mój klub, nie kryję do niego sympatii. Ale jeśli będę miał sytuację do zdobycia gola, to noga mi nie zadrży – zapewnia Kuba. - Takie mecze są trudne, bo jeśli się nie trafi „setki”, to kibice powiedzą, że zrobił to specjalnie. U mnie nic takiego nie będzie miało miejsca. Jestem szczęśliwy w Śląsku i jeśli zagram, to zrobię wszystko żeby strzelić gola. Tyle nie będę się po nim cieszył.
Czy szansą Śląska w starciu z Legią będzie fakt, że piłkarze mistrza Polski przechodzą tak duży kryzys, że prezes Dariusz Mioduski zawiesił im nawet wypłatę wyjściówek? - Legia to Legia. Trener Jacek Magiera miał dwa tygodnie, by naprowadzić drużynę na właściwe tory. I nawet jeśli mieli zadyszkę, to jest to tak dobry szkoleniowiec, że sobie z nią poradził. Ale Śląsk, licząc poprzedni sezon, nie przegrał u siebie sześciu meczów. Wrocław to nasza twierdza i zrobimy wszystko żeby podtrzymać dobrą passę – mówi „Kosa”.
Kosecki w Legii największe sukcesy święcił pod wodzą Jana Urbana (54 l., obecnego trenera Śląska), w sezonie 2012/2013 zdobył 9. goli w lidze i dostał powołanie do reprezentacji Polski. Dziś nie brak głosów, że jest nadal lepszy od skrzydłowych grających obecnie w Legii. - W optymalnej dyspozycji jestem najlepszym zawodnikiem w Ekstraklasie. Niektórzy mogą się po tych słowach śmiać, ale jestem pewny swoich umiejętności. A jeśli chodzi o Legię, to nie ma we mnie zawiści, chęci rewanżu, bo wiem że w klubie żałują, że za pochopnie ze mnie zrezygnowali – twierdzi.
Carlitos: Dziadek walczył z bykami, ja walczę z obrońcami