Lukas Podolski

i

Autor: Katarzyna Zaremba/Super Express Lukas Podolski

Zabrzańskie tajemnice oczami Poldiego

Lukas Podolski wyłożył karty na stół; niczego nie krył, mówiąc o aktualnej sytuacji Górnika [ROZMOWA SE]

2023-12-14 18:14

Rezygnacja Adama Matyska z funkcji prezesa i wcześniejsza dymisja dyrektora sportowego Łukasza Milika; uchwała rady miejskiej dająca zielone światło rozmowom o sprzedaży klubu; chwilowe poślizgi w wypłatach dla piłkarzy (w ostatnich dniach pożar został częściowo ugaszony) – raz za razem zabrzański klub, akurat dziś świętujący 75. urodziny, wraca na medialne czołówki z kolejnym „gorącym kartoflem”. W takich okolicznościach swoją opinią na temat problemów jubilata podzielił się Lukas Podolski. Nie gryzł się w język, co łatwo sprawdzić...

- Górnik nie ma ani prezesa, ani dyrektora. Może to pan powinien zająć któryś z tych foteli?

- Jak zawsze mówiłem, mam jeszcze radość z gry, z walki o trzy punkty. I chcę jeszcze pograć. A co będzie dalej? Nie wiem, zawsze coś się znajdzie. Czy to będzie Górnik, czy gdzieś indziej – opcji nie zabraknie. Są rozmowy, są zapytania z różnych stron: z Japonii, z Turcji. Ale może zostanę w Zabrzu, może i tu będę mógł zrobić coś, żeby przywrócić klub w to miejsce, w którym powinien być.

- A jak pan patrzy na to, co się obecnie w Górniku dzieje?

- No jak mam patrzeć? Jeżeli prowadzi się firmę, i nie ma w niej prezesa czy szefa ważnego działu – w tym przypadku dyrektora sportowego, to od razu wiadomo, że nie jest różowo. Na boisku sobie jakoś radzimy, w tabeli nie wygląda to źle. To ważne, bo zdarzało mi się grywać w klubach, w których – gdy zabrakło prezesa czy zmieniano trenera – następował kryzys sportowy i zjazd… Ale generalnie nie tak to powinno wyglądać, jak wygląda obecnie w Górniku. Przed nami kolejny okres transferowy; a gdy nie ma dyrektora czy prezesa, dla trenera jest to ciężka sytuacja. Tak jak rok temu, gdy zostawiono samego trenera Gaula i musiał załatwiać transfery z pomocą skautów...

- Mocno to, co się dziś dzieje w Górniku, rozmija się z projektem, jaki panu przedstawiano przy podpisywaniu kontraktu?

- W klubach zawsze jest „projekt”, gdy się z nimi rozmawia… Pewnie nie byłoby mnie w Górnik, gdyby nie wielkie zaangażowanie z jednej strony Artura Płatka, z drugiej – kibiców, którzy bardzo o to walczyli. Ale prawdę mówiąc, jakichś bardzo konkretnych rozmów o „projekcie” z Płatkiem czy z ówczesnym prezesem Czernikiem nie było. Rozmawialiśmy trochę na zasadzie: „Przyjdziesz, Łukasz, do Górnika, a potem zobaczymy”. Dla mnie było to spełnienie marzeń o założeniu koszulki z herbem Górnika, tego mi już nikt nie zabierze. Cała reszta to tylko mniej znaczący dodatek, choć przyznam, że położono przede mną wtedy pewien plan marketingowy, dotyczący mojej osoby. Na kartce wyglądało to fajnie, ale niewiele z tych zamiarów wdrożono w życie. Szkoda, bo kiedy przychodzi do klubu zawodnik z nazwiskiem, z sukcesami, powinieneś zrobić wszystko, by go marketingowo wycisnąć jak cytrynę. By on sam powiedział: „Stop, panowie, tego już jest za dużo”. Ale jeśli zawodnik przychodzi do ludzi w klubie i mówi zróbmy coś razem, to nie jest dobrze. Nie tak to powinno wyglądać. Powiem więc tak: stoimy w tym samym miejscu, co w chwili mojego przyjścia. Dużo się dzieje, wiele jest wokół emocji.

- Mówi pan, że niewiele się w tej materii dzieje. A co się dzieje w temacie ewentualnej sprzedaży klubu? Bo to przecież pan sprowadził jednego z zainteresowanych…

- Ludzie z zewnątrz często w komentarzach piszą: „Podolski zwolnił trenera” albo „Podolski przyniósł trenera”, „Wyrzucił prezesa” itp. To niepoważne. Ja mogę oczywiście pomóc w różnych kwestiach, dzięki swym kontaktom w świecie. Daisuke Yokota, który właśnie przedłużył kontrakt z Górnikiem, trafił do Zabrza również dzięki czasowi, jaki spędziłem przy telefonie na rozmowach z nim i jego agentem. A sprawy właścicielskie? Pół roku temu, podczas wizyty w ratuszu, dostałem od pani prezydent jasny sygnał: „Słuchaj, Łukasz, jeśli masz kogoś chętnego na kupno Górnika lub podjęcie rozmów, to możesz działać”. Działałem. Dwie-trzy osoby zostały jednak „spalone”, obecnie prowadzone rozmowy też są trudne – tak przynajmniej słyszę od tego człowieka, który jest i będzie zainteresowany kupnem klubu. Te rozmowy ponoć nie idą tak, jak to powinno wyglądać.

- Pan by znajomemu polecił kupno Górnika? To dobra inwestycja?

- Powtórzę: ja dostałem prośbę o pomoc w znalezieniu nowego inwestora. Byli już ludzie tym zainteresowani, ale ostatecznie jeden zainwestował w inny klub w Polsce, a drugi – za granicą. Potem był trzeci, miał jedno spotkanie w mieście i odpuścił. Teraz jest kolejny…

- Pan Thomas Hansla?

- Tak. Wiem, że rozmowy się toczą, ale szczegółów nie znam. A wracając do pytania, czy bym polecił komuś kupno Górnika: tak, to fajna marka z dużym potencjałem, by ją rozwinąć. Ale nie wiem, ile trzeba byłoby za klub zapłacić, jakie są długi itd. Pan Hansla jest bardzo zainteresowany, by w to wejść.

- A pana zdaniem Górnik powinien zmienić właściciela?

- To już nie moja decyzja. Możemy oczywiście funkcjonować dalej tak, jak obecnie. Ale jeśli mamy się rozwijać, to może warto o tym pomyśleć. Tylko to nie jest tak, że jak ktoś przyjdzie i włoży kilka milionów euro czy dolarów, od razu będziemy grać o Ligę Mistrzów. Chodzi raczej o to, by uniknąć takich sytuacji, że nie ma wypłat albo innych różnych rzeczy. W Zabrzu mówi się dużo o wielkiej historii wielkiego klubu, ale na ten moment tym wielkim klubem nie jesteśmy. Ludzie za bardzo żyją historią, zresztą tak jak w Kolonii. Gdy jestem tak, każdego roku słyszę, jaki to wspaniały klub, i… co roku broni się przed spadkiem. Górnik dziś to klub środka ekstraklasy. Na taki mecz, jak ten z Wartą, na 75. urodziny, stadion powinien być wyprzedany. A kiedy ostatnio patrzyłem na licznik, sprzedano 8 tysięcy… Krótko mówiąc: jeżeli mamy zaatakować czołówkę tabeli, musi przyjść właściciel, który ma wizję i ochotę na piłkę. I który sprawi, że nie będzie ciągłych zmian. Jestem 2,5 roku w Górniku i miałem już czterech prezesów, za chwilę może przyjdzie piąty. Trudno dalej tak pracować, rozwijać klub.

- W obecnej sytuacja tak naprawdę cała odpowiedzialność za wizerunek Górnika spoczywa na was. Gdyby jeszcze wasze wyniki były gorsze niż są, obraz całego klubu byłby katastroficzny..

- To, jak Górnik wygląda teraz, to jest katastrofa! Taka marka jak Górnik nie może tak wyglądać. Kiedy media pisały, że nie ma wypłat, że nie ma dyrektora i prezesa, ja odbierałem telefony z całego świata, z Niemiec, z Turcji z pytaniami, o co chodzi. To nie jest fajna sytuacja. Przecież agenci mający swoich zawodników mówią im potem: „Nie idź do Górnika, tam zawsze coś się dzieje”. A nasza odpowiedzialność? Jest zawsze. Jeśli noszę ten herb na koszulce, to muszę się zachowywać godnie. Nawet wtedy, gdy tylko do piekarni idę. Tak długo, jak masz kontrakt, musisz dawać z siebie 100 procent nie tylko na boisku, ale i poza nim.

Sonda
Czy Lukas Podolski powinien po zakończeniu kariery boiskowej zostać prezesem Górnika?
Najnowsze