„Super Express” - Jak podsumujesz ostatnie lata w Japonii, gdzie grałeś w barwach Vissel Kobe?
Łukasz Podolski – W piłce to na pewno nie były moje ostatnie lata (śmiech). Idziemy cały czas do przodu. Dobrze się czuję, więc będę dalej grał. A co do wspomnień z Japonii: mam tylko dobre, na koniec mojego pobytu wygraliśmy puchar, po raz pierwszy w historii Kobe, dzięki czemu klub zagra w Lidze Mistrzów.
- A w ostatnim meczu ligowym strzeliłeś trzy bramki…
- No tak, trzeba było pokazać czego im będzie brakowało (śmiech). Ale tak na poważnie: super kraj, ludzie bardzo kulturalni, nie ma żadnych spóźnień, ulice czyste, spokojnie, bezpiecznie. OK, jeśli chodzi o Vissel, można było mieć lepsze wyniki w lidze, ale nie zawsze to się udaje. To nie jest tak, że masz Podolskiego, Iniestę, Villę i od razu super wyniki. To jest sport. Ale fajnie, że ten puchar zdobyliśmy na koniec.
- Po tym jak wróciłeś z Japonii, wybrałeś się do Malezji. I od razu pojawiły się plotki, że zagrasz w lidze malezyjskiej…
- Gdziekolwiek się pojawiałem, tam były plotki, że już podpisuję kontrakt. A to że Malezja, a to że Koln, a to Górnik… Ja niczego nie komentowałem, czekałem na rozwój wydarzeń. Widziałem komentarze kibiców różnych klubów, choćby na Instagramie, chodź do nas, podpisz tu, podpisz tam. Ale na końcu to ja podpisuję kontrakt, to ja będę tam grał… Zatem to moja decyzja.
- Oki, to przejdźmy do konkretów. Dlaczego Antalyaspor?
- Bo zaoferował najlepszy pakiet. Ich działaczom bardzo na mnie zależało. Przylecieli do Japonii, przylecieli do Kolonii. OK, w lidze nie stoją najlepiej, ale mają nowy stadion, dobre centrum treningowe, nowego prezesa, zrobili kilka ciekawych transferów. Ja lubię wyzwania, walkę, lubię się o coś bić. Dlatego tu jestem, żeby ich podźwignąć. Generalnie mam wielu znajomych Turków, znam ten kraj, bo już tu grałem, w Galatasaray. Antalya to bardzo fajne miasto. Tych plusów było wiele.
- No tak, Antalya leży nad morzem…
- Leży, choć ja tu jednak przychodzę po to, aby grać w piłkę, a nie leżeć na plaży.
- Ale zespół jednak słaby. Podpisałeś umowę na 1,5 roku. A co będzie jak spadniecie? Twoja umowa obowiązuje na drugą ligę?
- Nie. Ja podpisuję umowy tylko na ekstraklasę. Gdyby nie udało się utrzymać, wtedy Górnik i inne drużyny znów będą w grze. Ale głęboko wierzę, że Antalyaspor się utrzyma. Po to tu przyszedłem, żeby mocno im w tym pomóc.
- To ile na końcu miałeś ofert?
- Pięć.
- Brazylijskie Flamengo było wśród nich?
- Tak.
- Meksykańskie Monterrey?
- Była możliwość gry w Meksyku.
- Chicago Fire?
- Nie, chodziło o inny klub z MLS. Plus oferta z Azji.
- No i Górnik Zabrze…
- Rozmawialiśmy, to znaczy było kilka rozmów przez telefon.
- Wielu kibiców Górnika liczyło, że jednak postawisz na Zabrze…
- Wiem, wiem. Ja sobie drogi do Górnika nie zamykam. Nie prowadziłem żadnych gierek z działaczami z Zabrza, z Arturem Płatkiem, bo to z nim najczęściej rozmawiałem. Mówiłem uczciwie, że się zastanawiam nad grą w Górniku, ale podkreślałem, że mam też inne oferty, że wybiorę to, co w danym momencie będzie najlepsze dla mojej rodziny.
- To jak daleko były posunięte te negocjacje?
- Powiem tak: myślę, że teraz tego czasu było za mało, aby sprawa z Górnikiem skończyła się podpisaniem przeze mnie umowy. Nie doszliśmy do rozmów na temat kontraktu, po prostu było to kilka rozmów, które się nie skonkretyzowały. Ale ja nie powiem nic złego na Górnika, wręcz przeciwnie. Z mojej strony nic się nie zmieniło: kocham Górnika i wciąż chcę w nim zagrać. Pamiętam co obiecałem działaczowi tego klubu, świętej pamięci Krzyśkowi Majowi. Obiecałem, że zagram w Górniku. Pamiętam też to co mówiłem mojej ukochanej babci. Że chciałbym, aby choć raz zobaczyła mnie w barwach Górnika. Niestety, babcia niedawno zmarła, choć dożyła pięknego wieku – miała ponad 90 lat. Ja się z mojej obietnicy nie wycofuję, ale to wszystko musi być dobrze poukładane.
- Pozostańmy na chwilę przy babci. Jej śmierć to musiał być dla ciebie wielki cios, bo byłeś z nią mocno związany…
- To był wielki cios. To była ukochana dla mnie osoba, to była moja druga mama. Każdy wie, że gdy przyjeżdżałem do Polski, to przede wszystkim do niej. Gotowała mi pyszne obiady, dawała mi dużo miłości, w tym jednym pokoju u niej było nas czasem pięciu i… Dla mnie to było fajniejsze niż jakiekolwiek luksusy. Niezapomniane chwile.
- Wróćmy do Zabrza. Prawda jest też taka, że w Antalyasporze twój kontrakt jest wielokrotnie wyższy niż byłby w Górniku…
- Ale o moim kontrakcie w Zabrzu co do szczegółów nie rozmawialiśmy. Trudno mi przewidzieć przyszłość, ale z zamiaru gry w Górniku się nie wycofuję. Tylko zaznaczam, w kontekście wszystkich tych komentarzy w internecie: to ja podejmuję decyzję. A gazety mogą sobie pisać co chcą. Ja wiem gdzie się urodziłem, ja wiem skąd pochodzę. Wszystko co mam w życiu musiałem sobie wywalczyć. I moja walka na boisku jeszcze się nie skończyła. Teraz będzie Antalyaspor, ale mam nadzieję, że Górnik na mnie poczeka. Zresztą, cały czas współpracujemy przy okazji akademii Górnika. Klub ma plany, żeby ją rozwijać, a ja chętnie pomogę.