Radosne salto Ismaheela
Czekał i się… doczekał. Taofeek Ismaheel opowiadał dotąd o swym sposobie fetowania goli, ale nie miał okazji go zaprezentować zabrzańskiej publice. Zdobył co prawda w tym sezonie dla Górnika dwie bramki ligowe, ale obie na wyjeździe – w Krakowie i Gdańsku. Tym razem wreszcie trafił w domowym meczu. Prestiżowym – z Legią. Tym dłużej on i widzowie na Arenie Zabrze pamiętać będą efektowne salta Nigeryjczyka, którymi świętował bramkę.
Przyszłość Goncalo Feio w Legii. Tomasz Sokołowski: „Nie widzimy tej pracy”
Wszystko zdarzyło się już w 8. minucie i było efektem ładnej akcji zespołowej gospodarzy, mądrej asysty Yosuke Furukawy i precyzyjnego uderzenia Ismaheela. Tej precyzji – zwłaszcza w ostatnim podaniu - zabrzanom brakowało w paru innych sytuacjach, które powinni byli kończyć strzałami, a nie robili tego. Z wyjątkiem Lukasa Podolskiego, ale jego dwa uderzenia Kacper Tobiasz obronił.
Twardy łokieć Podolskiego
Podolski znów był liderem pełną gębą, nie odstawiając ni nogi (co odczuł Paweł Wszołek), ni łokcia (tu z kolei Jan Ziółkowski – mimo tego, że się w „SE” odgrażał przed pierwszym w karierze starciem z Poldim). Kibiców zabrzańskich te zmarnowane akcje trochę martwiły. „Zemszczą się” – słyszano na trybunach ich pogaduchy.
Jan Urban wspomina swoje najlepsze mecze przeciwko Legii. A co było w tajemniczym pudełku?
Samobój Janickiego, Legia odwraca losy meczu
Tak się mogło stać już przed przerwą, gdy po niepewnej interwencji Filipa Majchrowicza, w poprzeczkę przymierzył Ilja Szkurin. Ale nikt nie przypuszczał, że „górnicy”… sami wyręczą gości w ich ofensywnych zadaniach. W 58. min, po strzale Luquinhasa, który pewnie padłby łupem golkipera Górnika, głowę do piłki przystawił Rafał Janicki i… zrobiło się 1:1. To drugi w ciągu pięciu tygodni „samobój” stopera zabrzan, wcześniej wpakował piłkę do własnej bramki w meczu z Cracovią!
Okoliczności utraty bramki na tyle zdeprymowały gospodarzy, że pozwolili gościom się nakręcić. I kosztowało to gospodarzy drogo. Znów pierwszoplanową rolę odegrał mikry Brazylijczyk – tym razem już na pewno od dopchnął do siatki piłkę zagrywaną wzdłuż bramki przez Szkurina po wcześniejszej „główce” Pawła Wszołka.
Legia więc – po środowym pucharowym sukcesie w Chorzowie – ponownie wyjechała ze Śląska w dobrym nastroju. Gra co prawda była daleka od oczekiwań jej kibiców, ale prestiżowy klasyk został przez nią wygrany. W czwartek o sukces w Lidze Konferencji z taką postawą może być jednak dużo trudniej...
Górnik Zabrze – Legia Warszawa 1:2 (1:0)
1:0 Ismaheel 8. min, 1:1 Janicki 58. min (samob.), 1:2 Luquinhas 67. min
Sędziował: Szymon Marciniak. Widzów: 23438.
Gómik: Majchrowicz – Szala (63. Josema), Szcześniak, Janicki, Janża – Ismaheel Ż (63. Sow), Sarapata, Hellebrand Ż ( 90+3. Olkowski), Furukawa (80. Ambros) – Podolski (80. Bakis) – Zahović
Legia: Tobiasz – Wszołek, Ziółkowski Ż, Pankov, Vinagre (75. Kun) – Chodyna Ż (75. Biczachczjan), Augustyniak (54. Goncalves), Elitim (75. Oyedele), Luquinhas (87. Urbański), Morishita – Szkurin