Motorowi nie udało się przedłużyć zwycięskiej passy
Trener Mateusz Stolarski zapowiadał, że Motor przyjeżdża do Częstochowy po kolejną wygraną. Tyle że Raków już po dziesięciu minutach prowadził, a gola strzelił Władysław Koczerhin. Wydawało się, ze kolejne bramki dla gospodarzy to kwestia czasu. Ale zamiast tego trafił Motor, a dokładnie Kaan Caliskaner. W drugiej połowie spotkanie zostało przerwane po odpaleniu rac. Sędzia doliczył szesnaście minut i właśnie po wznowieniu gry lubelski beniaminek znów zaskoczył obronę Rakowa. Zrobił to Samuel Mraz, który w rundę zakończył z dziewięcioma trafieniami na koncie. Zapachniało niespodzianką, ale Motorowi nie udało się przedłużyć zwycięskiej passy. Częstochowianie atakowali i w czwartej minucie doliczonego czasu wyrównali.
Wszystko się zgadzało, oprócz wyniku
Raków po raz drugi z rzędu zremisował u siebie. Jednak nie wykorzystał szansy, aby zrównać się punktami z Lechem. - To był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu - powiedział trener Marek Papszun. - Wszystko się zgadzało, oprócz wyniku. Ilością szans można by obdzielić kilka meczów w tej rundzie. Niestety, nie wygraliśmy. Miałem taki odbiór z ławki, że po dwudziestu minutach powinno być po meczu. Były sytuacje na 3:0, czy 4:0. Jak nie wykorzystujesz szans, to trochę przez chwilę tracisz koncentrację. Mieliśmy jedyny zły moment w obronie. Do momentu, gdy przeciwnik zdobył bramkę, to nie był w stanie nic zrobić. Kompletnie nic. Podaliśmy rękę przeciwnikowi, ale dalej mieliśmy przewagę i kolejne szanse. Druga połowa wyglądała inaczej, bo nie dominowaliśmy tak w kontekście szans bramkowych. Dobrze wyglądaliśmy z piłką. Motor swoje momenty wykorzystał niemal perfekcyjnie, bo z trzech sytuacji zrobił dwie bramki. Jedynie, o co mogę mieć zastrzeżenia do zespołu, to skuteczność. To był wymagający rywal, który nie odpuszczał. Cały czas starał się nam przeszkadzać. Starał się być aktywny - zaznaczył.
Piłkarz z Bundesligi lekiem na problemy Michała Probierza? "Nadal jest szansa"
- To był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Wszystko się zgadzało, oprócz wyniku. Ilością szans można by obdzielić kilka meczów w tej rundzie. Niestety, nie wygraliśmy. Miałem taki odbiór z ławki, że po dwudziestu minutach powinno być po meczu. Były sytuacje na 3:0, czy 4:0. Do momentu, gdy przeciwnik zdobył bramkę, to nie był w stanie nic zrobić. Kompletnie nic. Podaliśmy rękę przeciwnikowi, ale dalej mieliśmy przewagę i kolejne szanse - powiedział trener Marek Papszun.
Raków mógł się pokusić o wyższe prowadzenie
Szkoleniowiec Motoru docenił klasę częstochowian. - Pierwsze dwadzieścia minut spotkania to był nasz słaby moment - przyznał trener Mariusz Stolarski. - Raków mógł się pokusić o wyższe prowadzenie. To była część, w której najbardziej nas zdominował i zasługiwał na co najmniej dwie bramki przewagi. Po przetrwaniu tego momentu, odrobiliśmy straty. Później dostaliśmy trochę tlenu, ale Raków już tak mocno nam nie zagrażał. Gdyby schodził z zapasem jednej, dwóch bramek, to nie mielibyśmy do tego pretensji. W drugiej połowie byliśmy za to zdecydowanie stabilni - podkreślił opiekun beniaminka.