Gonił rywala do upadłego
Papszun podpisał dwuletnią umowę, ale z możliwością odejścia w określonych sytuacjach. Jaki był podczas kariery piłkarskiej szkoleniowiec Rakowa? - To był postawny facet, który już wyglądem wzbudzał respekt i bojaźń u rywali - opowiadał nam przed laty Bernard Kapuściński. - Ktoś mu nawet nadał przydomek „Rzeźnik z Kobyłki”, „Rzeźnik z Tarchomina”. Nie unikał walki. Przeciwnik zazwyczaj odpadał po starciu z nim. Marek rozumiał taktyczne zawiłości i realizował założenia. Nie pozwolił się ograć, nawet jak przegrał, to gonił rywala do upadłego aż go złapał. Taki był zawzięty - opisywał szkoleniowca.
Uczył taktyki w okręgówce
Były jego podopieczny z Łomianek zapamiętał taki szczegół z okresu współpracy z tym szkoleniowcem. - Nie zapomnę, gdy w okręgówce uczył nas... taktyki, odległości między formacjami - przypomniał kiedyś Adam Kossowski. - W okręgówce! Słuchaliśmy tego ze zdziwieniem, jak coś takiego można wprowadzać na takim poziomie. Żył futbolem. Byliśmy w szoku, gdy w niedzielę jeździł jeszcze na trzy inne mecze w tej klasie rozgrywkowej. Każdy piłkarz musiał być przygotowany. Pierwszy tydzień na obozie to był wycisk, a w kolejnym nacisk szedł na taktykę. Ale to później miało odbicie w naszej grze - zaznaczył na naszych łamach.