Papszun pochodzi z Warszawy. Grywał w piłkę w klubach z niższych lig. Zawodu trenera uczył się w Polfie Tarchomin. Wkład ma w to Bernard Kapuściński, który przed laty zachęcił go do tego. Poznali się w 1998 roku, gdy Papszun grał w Wichrze Kobyłka. - Pracował tam mój tata, który bardzo cenił Marka - opowiada Kapuściński, który związany był m.in. z akademią Legii, a ostatnio przez rok był szefem działu skautingu w Rakowie. - Miał o nim bardzo dobre zdanie jako o graczu, ale i o człowieku. Honorowy, charakterny, uczciwy, solidny, sumienny, pracowity - te słowa idealnie oddają Marka, który nie zmienił się przez te wszystkie lata. Wtedy grali w tym zespole m.in. Maciek Sikorski i Przemek Kostyk, a więc członkowie jego sztabu. Później Marek odszedł do Pogoni Grodzisk i tam doznał urazu. Spotkaliśmy się w Polfie, gdzie pracowałem z młodzieżą. Kiedyś zapytałem go, czy nie miałby ochoty dołączyć do nas. Tak to się zaczęło - wyjawia i dodaje: - Był wtedy pracownikiem zakładów Polfy, studiował historię. Zrobił kurs trenera, pracował z trzema rocznikami. Cały czas rozwijał się, podnosił kwalifikacje. Skończył studia podyplomowe z wychowania fizycznego. Niebawem podjął pracę w szkole. W Polfie spędziliśmy osiem lat. Później działaliśmy w Białołęce, a ostatnio w Rakowie - przypomina.
Papszun słynął z nieustępliwości na boisku. Lepiej było z nim nie zadzierać. - To był postawny facet, który już wyglądem wzbudzał respekt i bojaźń u rywali - zaznacza Kapuściński. - Ktoś mu nawet nadał przydomek „Rzeźnik z Kobyłki”, „Rzeźnik z Tarchomina”. Nie unikał walki. Przeciwnik zazwyczaj odpadał po starciu z nim. Marek rozumiał taktyczne zawiłości i realizował założenia. Nie pozwolił się ograć, nawet jak przegrał, to gonił rywala do upadłego aż go złapał. Taki był zawzięty. Był defensywnym pomocnikiem, który miał zapędy ofensywne. Na polu karnym wykorzystywał umiejętność gry w powietrzu. Był groźny przy stałych fragmentach. Grywał także w obronie. Nawet w Polfie tworzyliśmy parę środkowych obrońców - zdradza.
Adam Kossowski wypowiada się w podobnym tonie. Zna szkoleniowca Rakowa od 12 roku życia. Papszun prowadził go w drużynach młodzieżowych Polfy, a także takich klubach jak Białołęka, Targówek czy Łomianki. - Marek to tytan pracy, człowiek konsekwentny, mający zasady, którymi się kieruje i których przestrzega - przekonuje jego były podopieczny. - Osoby, które psuły atmosferę, nie stosowały się do zasad, po prostu nie miały czego u niego szukać. Dla mnie był jak drugi ojciec. Niesamowity pedagog i wychowawca. Kiedyś miałem zagrożenie z historii. Byliśmy na turnieju, a trener siedział ze mną i przepytywał mnie z wymaganego materiału. Warto było, bo poprawiłem ocenę. Jego słowa zapamiętam do końca życia: piłkarzem możesz nie zostać, ale musisz być człowiekiem – podkreśla.
Lukas Podolski wyszedł do mediów i musiał to podkreślić. Poruszył dyskusyjny temat
Były podopieczny przypomina na co uwagę zwracał trener Papszun. - Nie zapomnę, gdy w okręgówce uczył nas... taktyki, odległości między formacjami - mówi. - W okręgówce! Słuchaliśmy tego ze zdziwieniem, jak coś takiego można wprowadzać na takim poziomie. Żył futbolem. Byliśmy w szoku, gdy w niedzielę jeździł jeszcze na trzy inne mecze w tej klasie rozgrywkowej. Każdy piłkarz musiał być przygotowany. Pierwszy tydzień na obozie to był wycisk, a w kolejnym nacisk szedł na taktykę. Ale to później miało odbicie w naszej grze. W Łomiankach zrobiliśmy super wynik. Wygraliśmy wszystkie mecze w rundzie, a w kolejnej chyba raz był remis i raz przegraliśmy – twierdzi.
Papszun odniósł sukces w Rakowie. Czy niebawem zrobi kolejny krok w karierze? - Jest gotowy na kolejne wyzwania, bo zawsze stawiał przed sobą wysokie cele, które krok po kroku realizował - przekonuje Robert Jadczak, menedżer Legia Soccer Schools w Płońsku. - Jak będzie miał wolną rękę to sobie poradzi wszędzie. Udowodnił to w Częstochowie: dwa awanse, utrzymanie w Ekstraklasie, a potem wicemistrzostwo, Puchar i Superpuchar Polski oraz debiut w europejskich pucharach – wylicza Jadczak, który z Papszunem grał w Wiśle Zakroczym i Legia Weterani.
Mioduski oficjalnie zadeklarował, że chce Papszuna w Legii. Czy to będzie kolejny etap w jego życiu? - Na pierwszym miejscu Marek stawia solidne wykonywanie obowiązków - tłumaczy Kapuściński. - Tego wymaga nie tylko od sztabu i zawodników, ale i od siebie. Ma wiedzę, doświadczenie, zyskał uznanie w lidze. Czy to będzie Legia, czy inny klub jestem pewny, że płynnie do niego wejdzie i sobie w nim poradzi. Nie miałbym jakichkolwiek obaw. On ma plan jak pracować z zawodnikami, ma plan na mecz, na każdą jego fazę. Nie znosi „dziadostwa” i leserów. Tacy będą mieli z nim ciężko - kończy Kapuściński.
Przed laty wprowadził Legię do Ligi Europy. Janusz Gol typuje przed rewanżem ze Spartakiem [WIDEO]