"Super Express": Prawy i lewy obrońca, pomocnik. Możesz grać praktycznie na każdej pozycji?
Michael Lamey (32 l.): - Rzeczywiście. Co więcej, w młodości zaczynałem jako napastnik. Grałem już prawie wszędzie, ale zawodowo jestem prawym obrońcą. Raz występowałem nawet jako bramkarz, kiedy... zabrakło bramkarzy. Obroniłem sporo strzałów, jednak teraz byłoby już zbyt trudno.
Masz holenderskie i nigeryjskie obywatelstwo. Czujesz się bardziej Holendrem czy Nigeryjczykiem?
- Urodziłem się w Amsterdamie. Moja matka pochodzi z Nigerii, a ojciec jest Holendrem. Ojciec nie lubi sportu, ale rodzina po stronie mojej matki zawsze żyła sportem. Oczywiście, jako urodzony w Amsterdamie czuję się Holendrem, ale chyba bardziej... Nigeryjczykiem, choć to naprawdę trudne pytanie. Dla „białych ludzi” jestem Nigeryjczykiem, bo jestem „czarny”, a „czarni” mówią: „jesteś biały”. Jestem więc gdzieś pomiędzy. (śmiech)
Jak wyglądały twoje piłkarskie początki?
- Pierwszy kontakt z piłką miałem jako pięciolatek. Często razem z mamą oglądaliśmy mecze. Kochałem patrzeć na grę Maradony! Nawet grałem trochę jak on, ale teraz jestem obrońcą, więc nie mogę już tego robić. (śmiech) A piłkarską młodość spędziłem w Ajaxie Amsterdam. Gdy podpisałem pierwszy profesjonalny kontrakt miałem siedemnaście-osiemnaście lat. Byłem w drugiej drużynie Ajaxu, ale trenowaliśmy z pierwszym zespołem. Grałem z takimi piłkarzami jak Sunday Oliseh, Brian Laudrup czy Jasper Gronkjaer.
Przeczytaj koniecznie: Maor Melikson może wprowadzić Wisłę Kraków do raju
Jakim zawodnikiem jest Michael Lamey?
- Jestem graczem, który lubi włączać się w akcje z przodu. Jestem też szybki, bo muszę biegać co najmniej tak szybko jak moi rywale.
Wisła od lat bije się o awans do Champions League. Ty masz już na koncie sukcesy w tych rozgrywkach...
- Z PSV Eindhoven trzy razy pod rząd docieraliśmy bardzo daleko. Były: półfinał, ćwierćfinał i znowu ćwierćfinał. Kibice, atmosfera w Lidze Mistrzów - to było niesamowite!
Przeciwko której gwieździe grało ci się najtrudniej?
- Walczyłem z takimi piłkarzami jak Szewczenko, Kaka czy Anelka. Jednak najtrudniejsze były mecze z Milanem. Graliśmy z nimi dwa czy trzy razy pod rząd. Walka na San Siro - to były niezapomniane przeżycia... Za pierwszym razem grałem właśnie przeciwko Szewczence. To wspaniałe - byłem młody i normalnie z takim graczem jak Szewczenko mogłem rywalizować tylko w... grach komputerowych, a nagle dostałem szansę walki na boisku. To były piękne chwile. Świetnym piłkarzem jest również Arjen Robben, z którym graliśmy w PSV.
Wiśle też pomożesz odnieść sukces w Lidze Mistrzów?
- Oczywiście, to nasz najważniejszy cel! Marzymy o grze w Lidze Mistrzów i zrobię wszystko, żeby pomóc. To byłoby coś wielkiego dla całej polskiej piłki.
A jaką osobą jesteś poza murawą?
- Jestem otwarty, zawsze możesz mnie o wszystko zapytać. Jestem... fajnym facetem! (śmiech)
Przeczytaj koniecznie: Tomas Jirsak walczy z rywalami i... pieluchami!
Co lubisz robić poza boiskiem?
- Mam dwoje dzieci - jeden syn ma dwa i pół roku, a drugi jedenaście miesięcy - i lubię się z nimi bawić. Kiedy tego nie robię, bawię się z... psem. Jeżeli nie zabawa z psem to gram w gry komputerowe. No i jest jeszcze moja kobieta... Ale nie jest ostatnia! (śmiech) Kolejność jest taka: ukochana i dzieci, później pies i na końcu gry komputerowe. (śmiech)
Wracając do walki o Ligę Mistrzów - jedną przeszkodę macie już za sobą. Po Skonto Ryga czas na bułgarski Litex Łowecz. Będzie trudniej niż z Łotyszami?
- Myślę, że tak, bo ta ekipa ma więcej jakości, ale jeśli zagramy zespołowo tak jak ze Skonto, będzie im naprawdę ciężko. Jeżeli wykorzystamy nasze możliwości, możemy zajść daleko.
Miesiąc temu wygraliście (2:1) sparing z Bułgarami. To mocna drużyna?
- Z meczami towarzyskimi nigdy nie wiadomo, niektórzy gracze nawet ich nie lubią. A w Lidze Mistrzów każdy musi dać z siebie sto procent.
Pierwszy mecz gracie na wyjeździe...
- To bardzo istotne. Powinniśmy zachować czyste konto na wyjeździe i zakończyć sprawę u siebie. Właśnie zwycięstwo przed własną publicznością będzie kluczowe.
Jak oceniasz szanse Wisły na awans?
- Jeżeli nie stracimy gola w Bułgarii, mamy... dużo procent szans. (śmiech) Mam nadzieję, że się uda, bo wszyscy tego chcemy i będziemy walczyć do upadłego!