Dla „Pazdka” wygrana Jagiellonii akurat w Zabrzu miała kolosalne znaczenie emocjonalne. Spędził w Górniku pięć lat, jako piłkarz tego klubu zadebiutował w reprezentacji, a potem znalazł się w kadrze na EURO 2008. - Czas tu spędzony ukształtował mnie jako zawodnika. Mam megasentyment dla Zabrza, dla klubu i dla kibiców – mówił po końcowym gwizdku w meczu Górnik – Jagiellonia (1:2). - Nie doczekałem tylko nowego stadionu; odszedłem, kiedy budowa dopiero się zaczynała. To była moja druga wizyta na gotowym już obiekcie. Najważniejsze, że zwycięska.
Do owego zwycięstwa Pazdan – znów w formie jak ze wspomnianego turnieju mistrzowskiego w 2016 – przyczynił się w ogromnym stopniu. Sportową złość, która objawiła się machaniem rękami i łapaniem za głowę, pokazał już w pierwszej połowie, po golu straconym przez białostoczan. Grali wtedy w dziesiątkę, czekając na przeprowadzenie zmiany po kontuzji drugiego ze stoperów, Miłosza Matysika. - W drugiej połowie zmieniliśmy ustawienie w obronie. Zagraliśmy trójką, dużo bardziej agresywnie; wyżej odbieraliśmy piłki, bardziej ryzykowaliśmy. Ale to zgodne z filozofią trenera Piotra Nowaka: mamy grać na ryzyku i czasem coś stracić, ale strzelić zawsze o jednego gola więcej od rywali – wyjaśniał Pazdan.
Cezary Kucharski w bardzo ciężkim stanie? Niepokojące doniesienia, sytuacja jest poważna
- Tej agresji Michała doświadczyłem na sobie; jest mocny w kontakcie, szalenie trudno gra się z nim na plecach – tak „ministra obrony narodowej” komplementował strzelec gola dla Górnika, Piotr Krawczyk. A „minister” po przerwie też robił swoje. Tym razem to zabrzanie łapali się za głowę, gdy najpierw sprzed linii bramkowej wybił zmierzającą do siatki piłkę po lobie Bartosza Nowaka, a potem zablokował uderzenia Erika Janży i Dariusza Stalmacha, po których gole wydawały się nieuchronne. I to on jako ostatni dotknął piłkę w tym meczu: wybił w pole dośrodkowanie rozpaczy Lukasa Podolskiego z rzutu rożnego. - To była moja druga konfrontacja z „Poldim” - przypominał. I druga wygrana – dodajmy.
Nie starli się co prawda w meczach polsko-niemieckich w Warszawie w 2014 ani na EURO w 2016. Zagrali natomiast przeciwko sobie dziesięć miesięcy temu, w lidze... tureckiej. Zasieki Ankaragücü, którym szefował wtedy Pazdan, powstrzymały dowodzoną przez Podolskiego ofensywę Antalyasporu, a gospodarze wygrali 1:0! - Widać klasę, inteligencję w grze. „Poldi” przerasta tę ligę. Tym bardziej cieszy mnie wynik globalny naszych starć – podsumował oba spotkania stoper Jagiellonii.
Trudne chwile przed Jerzym Brzęczkiem? Były kadrowicz nie ma wątpliwości. Karkołomne zadanie