"Super Express": - Jest pan nie tylko ojcem, ale i menedżerem Ondreja.
Ondrej Duda senior: - Oficjalnie agentem Ondreja jest Karol Csonto, dbający również o interesy Martina Skrtela i Marka Hamsika. Ale według przepisów FIFA piłkarza może reprezentować członek najbliższej rodziny, więc staram się pomagać młodemu.
- Jak doszło do tego, że Ondrej trafił do warszawskiego klubu?
- Chcieli go w Fulham. Kontaktowali się z nami również szefowie Borussii Moenchengladbach, Austrii Wiedeń, Slovana Liberec i Viktorii Pilzno. Postanowiliśmy, że pierwszym krokiem do Europy będzie dla Ondreja gra w Polsce lub w Czechach. W grę wchodziła Legia albo Sparta Praga. Polacy ujęli nas tym, że to im najbardziej zależało. Przez trzy miesiące codziennie dzwonili do mnie prezes Bogusław Leśnodorski, Dominik Ebebenge i Michał Żewłakow. Nawet kiedy Koszyce przesunęły syna do rezerw, to legioniści zapewniali mnie, że będą walczyć o Ondreja. A przecież mogli poczekać pół roku i mieć go za darmo. Ale nie chcieli, żeby chłopak męczył się w drugim zespole.
Wojciech Szczęsny palił w szatni? Zachował się jak gimnazjalista, potraktowano go jak dzieciaka
- Czy Ondrej jest wart 7-8 milionów euro, jakie podobno oferują za niego Napoli i Everton?
- A był wart 300 tysięcy euro, jakie Legia zapłaciła za niego Koszycom, czy może milion, bo na tyle początkowo wycenili go Słowacy? Piłkarz jest wart tyle, ile klub za niego zapłaci. Rok temu o tej porze Ondrej nie dostawał nawet powołań do młodzieżowej reprezentacji Słowacji, a teraz ma za sobą debiut w naszej dorosłej kadrze, mistrzostwo Polski i wygranie grupy w Lidze Europy.
- Jakie kluby ostatnio zabiegały o pozyskanie Ondreja?
- Syn o wielu ofertach nawet nie wie. Dzwonili do mnie przedstawiciele AC Milan, Interu, Napoli, Hannoveru, FC Koeln, Arsenalu, Tottenhamu, Evertonu, Hull City, Stoke i jeszcze paru innych zespołów. Ale każdemu powtarzałem, że jeśli odejdzie z Legii, to najwcześniej latem.
- Nie boi się pan, że to wielkie zainteresowanie Ondrejem zaszkodzi chłopakowi?
- Ondrej to mądry synek. Przechodząc z dwustutysięcznych Koszyc do dziesięć razy większej Warszawy już trafił do wielkiego klubu. I wytrzymał presję, nie zmienił się. Teraz wiem, że największa próba już za nim i kolejny transfer go nie zepsuje.