Michał Skiba, "Super Express": Przegrana z Zagłębiem, a zaraz derby to chyba kumulacja sportowej złości w Wiśle?
- Po każdym przegranym meczu jest złość, że nie ma punktów. Czujemy to, tym bardziej, że zrodziła się już seria tych porażek. Musimy zrobić wszystko, by w meczu derbowym wygrać. Chcemy pełnej puli.
- Po meczu w Lubinie ta zła seria wydłużyła się do czterech przegranych. Zajrzało Ci w oczy widmo tych kiepskich okresów z przeszłości? Całkiem niedawno nawet 11 porażek z rzędu…
- Mam takie niemiłe doświadczenia. Każda taka fatalna seria zależy jednak od innych czynników. Nie porównywałbym wszystkich do siebie – zarówno wygranych serii, jak i przegranych. Za każdym razem po prostu trzeba się skupić na tym co jest tu i teraz. Przygotować się na mecz z Cracovią i o przegranych nie myśleć.
- Ta seria boli najbardziej z tego względu, że początek wiosny był świetny?
- Wszyscy byliśmy zaskoczeni, że znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Początek rundy był bardzo dobry, teraz jest słabszy moment i to boli. Nie zdobywamy punktów, nie pniemy się w górę, tylko patrzymy się za plecy.
Peter Hyballa dla "SE": Moi piłkarze muszą grać jak diabły [DUŻY WYWIAD]
- Gegenpressing przestał działać?
- To bardzo trudne pytanie. Każdy zawodnik ma jakieś swoje przemyślenia i musi przede wszystkim spojrzeć na siebie i wyciągnąć wnioski. Zapytać się siebie, czy wszystko zrobił dobrze.
- Rozwój drużyny się bardzo zatrzymał, jest obawa, że to idzie w odwrotnym kierunku niż miało?
- Cztery porażki każą nam myśleć, że to co przynosiło efekt kilka tygodni wcześniej – teraz nie działa. Myślę, że przyczyn jest kilka i to jest złożony proces. Gdybyśmy mieli receptę na porażkę, to już po pierwszej byśmy wyciągnęli odpowiednie wnioski i takiej serii by nie było.
- Co sobie przepisałeś do swoich notesów od trenera Petera Hyballi?
- Od samego początku okresu przygotowawczego zapisałem sobie wszystkie treningi. Materiału mam bardzo dużo.
- Nadchodzące derby Krakowa będą miały faworyta?
- Odkąd gram w derbach, a więc około od 15 lat, są takie momenty, że jak jedna drużyna jest wyżej w tabeli, to jest faworytem. Myślę, że to tylko statystyka. Teraz Wisła i Cracovia są na dole tabeli. Gdyby Cracovia była na tej samej pozycji co jest teraz, a my np. na czwartej, to dalej nie byłoby faworyta. Takie są derby. Nieważne jest miejsce w tabeli i dyspozycja ostatnich tygodni – zawsze to są zacięte mecze.
Legia mistrzem już w niedzielę? Co się musi stać? ANALIZA, SCENARIUSZE
- Domyślam się, że nowym piłkarzom zazwyczaj to Ty tłumaczysz, czym dla kibiców jest „Święta Wojna”?
- Już po domowym meczu z Wartą Poznań mieliśmy spotkanie z zarządem. Krótkie. Dostaliśmy przypomnienie, że zbliża się najważniejszy mecz sezonu i od tamtej pory już nie ma nikogo, kto by tak nie myślał. Po drodze było oczywiście spotkanie w Lubinie. Równie istotne. Chłopaki zostawili dużo zdrowia w tym meczu. Teraz był czas na regenerację i myślenie o tym najważniejszym starciu. Mam pewność, że jak każdy nasz piłkarz usłyszy o meczu z Cracovią, to serce zabije mu szybciej.
- Jaki moment z derbów najbardziej zapadł Ci w pamięć?
- Mam przed oczami kilka miłych wspomnień. Wygrywamy, a ja strzelam gole, bo kilka bramek w meczach z Cracovią zdobyłem. Trzeba też przyznać, że jak się myśli o derbach, to pamięta się o Suchych Stawach, gdy w 2010 r. zremisowaliśmy w ostatniej minucie meczu i straciliśmy tytuł. Można powiedzieć, że są to wspomnienia słodko-gorzkie. Tamten mecz mnie jednak specjalnie nie motywował w przyszłości. Zawsze miałem świadomość, że gramy z Cracovią i żadna dodatkowa motywacja nie jest mi potrzebna.
- Czy to prawda, że rozwoziłeś posiłki w trakcie pandemii, pomagając żonie przy prowadzeniu restauracji?
- Wcześniej się tak zdarzało, że kiedy było trochę zamieszania i trzeba było pomóc, to zdarzało mi się kilka razy podwieźć posiłek do klienta. Oczywiście stosowaliśmy dostawę bezdotykową, także nie miałem z nikim bezpośredniego kontaktu. Kilku głodnych kibiców mnie rozpoznało, ale to były miłe „spotkania”.