Tuszyński potrzebował tylko dwóch meczów, aby zrealizować połowę planu. Strzelił dwa gole z Pogonią, a ostatnio zaliczył hat tricka z Zawiszą.
Szwy przynoszą mu szczęście
- Koledzy żartują, że wpływ na moją passę mają... szwy na twarzy - mówi Tuszyński. - Coś w tym jest. Uraz to efekt starcia z Hernanim z Pogoni. Wystarczyło, że mi je założono i od razu dwa razy pokonałem bramkarza ze Szczecina. Podczas zimowych przygotowań już w pierwszym sparingu rozciąłem skórę na kolanie i gdy zagrałem z opatrunkiem na nodze, to... od razu trafiłem do siatki. Z kolei w Sandecji strzeliłem dwa gole po tym, jak konieczne było założenie szwów na rozciętą skórę głowy. Dlatego ustaliłem z lekarzem Lechii, że obecny opatrunek zdejmę dopiero po starciu z Wisłą - wyjawia Tuszyński.
Zobacz również: Francja - Holandia. Towarzyski hit bez Samira Nasriego i Gaela Clichy'ego
Do Lechii trafił przed dwoma lata, ale furory nie zrobił. Dlatego wiosną 2013 roku został wypożyczony na rundę do Sandecji.
- Czasami lepiej zrobić krok do tyłu, aby po chwili wykonać dwa do przodu - przekonuje. - Wyjazd do Nowego Sącza wyszedł mi na dobre. To właśnie tam dorobiłem się porównań do Roberta Lewandowskiego i przydomka Lewy. Trenerzy w ten sposób zaczęli się do mnie zwracać. Widocznie stylem gry i poruszania się przypominam reprezentanta Polski. Robert to napastnik ze światowego topu, więc mam się na kim wzorować. W Lechii także tak mnie nazywają - zaznacza Tuszyński, o którego zabiegały swego czasu m.in. Korona, Ruch i Bełchatów.
Gwiazda Lechii treningi rozpoczęła dopiero w wieku 13 lat w klubie Marcinki Kępno.
- Pochodzę z małej miejscowości i dopiero, jak poszedłem do gimnazjum, to mogłem profesjonalnie ćwiczyć - wspomina. - Sprawdzałem się w kilku dyscyplinach. Grałem w siatkówkę, byłem niezły w biegach na długie dystanse. Została mi po tym dobra wydolność. Poza tym byłem mistrzem powiatu w tenisie stołowym. Naukę w liceum godziłem już z graniem w trzecioligowym Gawinie Królewska Wola. Grałem na boku pomocy, bo w ataku za konkurentów miałem znanych z Ekstraklasy Arka Piecha z Zagłębia i Grześka Kuświka z Ruchu. Z Kluczborkiem odniosłem sukces, jakim był awans do pierwszej ligi. W zespole byli Waldek Sobota i Maciej Wilusz, obecni kadrowicze, oraz trener Grzegorz Kowalski. Nie byłoby mnie bez niego - uważa najlepszy strzelec Lechii.
Nie obrośnie w piórka
Dziś przed Tuszyńskim kolejne wyzwanie - mecz z Wisłą.
Przeczytaj także: Schalke - Real. Madrycka prasa: Hiszpański walec rozjechał Niemców
- Przed spotkaniem z Zawiszą Jarek Bieniuk przepowiedział, że strzelę trzy gole - zdradza. - Jego wróżba się sprawdziła. Teraz żartuje, że z Wisłą trafię cztery razy. Gramy z silnym zespołem, który ma apetyt na tytuł. Jednak z nami nie będą mieli łatwej przeprawy. Chcemy znaleźć się w grupie mistrzowskiej, a do tego potrzebujemy wygranej. Skoro mogliśmy pokonać wiślaków w Pucharze Polski, to tym bardziej stać nas na sukces w lidze. A ja chcę dalej strzelać gole. Trener Michał Probierz dba oto, abym nie obrósł w piórka. Nie grozi mi to, bo nic w życiu nie dostałem na tacy. Szanuję to, co mam, i cieszę się z każdego sukcesu. Spełniam marzenia - kończy odkrycie sezonu.