Ci, którzy znają właściciela "Czarnych Koszul", Józefa Wojciechowskiego, wiedzą, że trenerzy nie mają z nim lekko. Przekonał się o tym zwolniony w piątek Jacek Zieliński, który co chwilę był krytykowany przez szefa za wybór taktyki czy składu.
- Żeby była jasność: nie czyhałem na miejsce Zielińskiego - podkreśla Kaczmarek, komentując wypowiedzi poprzednika, który sugerował, że od kiedy "Bobo" został zatrudniony w Polonii, jego los był już właściwie przesądzony. - Przekonywałem prezesa, aby zmienił decyzję i nie zwalniał Jacka, ale on ma swoje zasady. Nie byłoby mnie, to byłby ktoś inny. Kolejka chętnych była duża - przekonuje "Bobo".
Prezes Wojciechowski pogonił Zielińskiego już po trzech meczach wiosennej rundy. Mierzył w mistrzostwo, a zespół zdobył tylko 1 punkt i rywale im uciekli. Czy Kaczmarek uszczęśliwi szefa, dokonując cudu?
- Od cudów to jest... cudzysłów - uśmiecha się "Bobo". - Prezes oczekuje dwóch rzeczy: zespół ma poprawić styl gry i włączyć się do walki o miejsce premiowane startem w europejskich pucharach.
Złośliwi twierdzą, że Kaczmarek ma być marionetką Wojciechowskiego, który sam chce ustalać skład i taktykę...
- To ja jestem odpowiedzialny za drużynę, jej skład i ustawienie - odpowiada "Bobo". - Spokojnie więc z tymi komentarzami co do mojej roli. Przypominam, że pracowałem już w prywatnych klubach i dawałem sobie radę.