Jego liczby w obecnym sezonie są fenomenalne – 52 występy, 31 goli i 25 asyst. Jeszcze niedawno, za kadencji Xaviego Hernandeza, sytuacja Raphinhy w klubie była zdecydowanie bardziej skomplikowana.
Choć talent zawodnika był widoczny, brak zaufania ze strony sztabu szkoleniowego sprawiał, że nie mógł liczyć na regularne występy przez pełne 90 minut. Dopiero zmiana trenera na Hansiego Flicka sprawiła, że rozwinął skrzydła i dziś stanowi kluczowy element ofensywy FCB.
"Czułem, że mi nie ufa"
W rozmowie z dziennikarką Isabelą Pagliari otwarcie opowiedział o swoich relacjach z byłym szkoleniowcem Barçy. – Miałem wrażenie, że ani on, ani sztab szkoleniowy mi nie ufają. Kiedy nie było nikogo innego do gry, byłem na boisku i występowałem pełne 90 minut. Dawałem z siebie wszystko i wygrywałem mecze, ale kiedy ktoś inny był dostępny, ktoś, kto mógł grać na mojej pozycji, to byłem wymieniany bez żadnego zastanowienia – wyznał piłkarz.
Dodał również, że mimo wysiłków podejmowanych na boisku, często był zdejmowany z boiska jeszcze przed końcem meczu. – Czasami robiłem wszystko co się da w ciągu 60 minut, a oni i tak mnie zmieniali – mówił Raphinha, wskazując, że czuł się pomijany i niedoceniany. A to przecież Xavi ściągał Raphinhę z Leeds United za prawie 60 mln euro, w tym samym okienku doprowadził też do kupna Roberta Lewandowskiego z Bayernu Monachium (za ok. 45 mln).
Raphinha vs. Xavi
Pomimo prób wyjaśnienia sytuacji i rozmów z Xavim, nic się nie zmieniło. – Próbowałem to wszystko naprawiać, rozmawiałem z nim [Xavim] kilka razy, ale to nic nie dawało. On miał swój sposób myślenia – podsumował skrzydłowy.
Dziś kolejna szansa dla Raphinhy, by zostać bohaterem Barcelony. We wtorkowy wieczór w Mediolanie dojdzie rewanżowego starcia Barcelony z Interem w Lidze Mistrzów. Pierwszy gwizdek Szymona Marciniaka już 21:00.
