Spotkanie – dobre w wykonaniu chorzowian po przerwie – zakończyło się bowiem bezbramkowym remisem. W drużynie gospodarzy zabrakło kogoś, kto z zimną krwią wykorzystałby stworzone przez beniaminka okazje. I nie chodzi tylko o pechowe strzały Tomasza Swędrowskiego w słupek i Miłosza Kozaka w poprzeczkę.
Najwięcej pretensji sympatycy „Niebieskich” powinni mieć do Daniela Szczepana, próbującego podglądać ligowe gwiazdy i czerpać to, co w nich najlepsze. Najskuteczniejszy strzelec Ruchu w dwóch ostatnich sezonach, a więc i znaczący współautor obu awansów zespołu, w poniedziałek nie miał swojego dnia na murawie. Po przerwie (w pierwszej połowie chorzowianie nie stworzyli żadnego zagrożenia pod bramką gości) 28-letni snajper miał cztery (!) doskonałe okazje do zdobycia zwycięskiej bramki.
Ba; raz udało mu się nawet pokonać dobrze spisującego się Alberta Posiadałę, analiza VAR potwierdziła jednak spostrzeżenie sędziego asystenta, który już po ulokowaniu piłki w siatce zasygnalizował ofajd chorzowianina.
- Owszem, Daniel strzelił gola ze spalonego, ale sposób, w jaki wykorzystał okazję „jeden na jeden” był fantastyczny – nowy trener Ruchu, Jan Woś, chwalił podopiecznego za rozwiązanie tamtej akcji, bo przecież w momencie oddawania strzału napastnik jeszcze świadomości popełnienia błędu ofsajdowego nie miał.
Niecodzienne zachowanie napastnika po meczu. Naprawdę to zrobił!
Ta sytuacja cieniem rzuciła się jednak na kolejną, niemal bliźniaczą okazję. - Bramkarz Radomiaka wyciągnął wnioski z poprzedniego zdarzenia i skrócił Danielowi kąt. „Szczepek” próbował go mijać. Piłka mu uciekła i… zachował się, jak się zachował – trener Woś nie chciał wprost nazwać reakcji swego napastnika mianem klasycznego „padolino”.
Daniel Sylwestrzak na próbę wymuszenia karnego nabrać się nie dał. Grę co prawda przerwał, ale tylko po to, by ukarać chorzowianina żółtą kartką. - Po meczu Daniel przeprosił kolegów w szatni za swoje zachowanie – oznajmiał szkoleniowiec „Niebieskich” na konferencji prasowej. Przeprosiny nie zrekompensowały jednak Ruchowi straconych punktów, co Jan Woś też zauważył dobitnie.
- „Szczepek” walczy, biega, strzela. Jest fantastyczny w tym, co robi, ale musi w takich okazjach zdobywać bramki. Powinniśmy od niego wymagać, by wykorzystywał takie sytuacje – podsumował zmarnowane szanse swego podopiecznego Woś.