Minął niemal rok od jego pojawienia się w środowisku związanym z konkursem Miss Polonia. Zgodnie z informacjami zamieszczonymi na blogu Michała Jadczaka, Meresiński miał organizować sponsorów. Założenia? Wsparcie finansowe ze strony najbogatszych Polaków. - To taki typ, że po pięciu minutach rozmowy go uwielbiasz, a po dziesięciu jesteś w stanie uwierzyć mu we wszystko co powie. - powiedział Jadczakowi anonimowy informator. I panowie uwierzyli faktycznie. Przyprowadziła go jego rzekoma dziewczyna, była misska, a organizatorzy konkursu dali mu pełnomocnictwo i podpisali kontrakt. Był 9 października 2015 roku. 14 grudnia o Meresińskim już nikt nie chciał pamiętać. Przez dwa miesiące nie odbierał telefonu, nie odpowiadał na wiadomości - generalnie, w największym skrócie, zniknął tak szybko jak się pojawił. - Na szczęście żadnych kłopotów ze współpracy z nim nie było - dodał informator.
Co jednak najgorsze dla fanów Wisły, za Meresińskim chyba nie stoją potężne środki finansowe. Tak przynajmniej twierdzą w środowisku związanym z Miss Polonia. Dość powiedzieć, że wieść o zakupie klubu piłkarskiego spuentowana została przez nich ponoć wybuchem śmiechu. - Nie sprawiał wrażenie, jakby miał pieniądze, oj nie.
Czyli jednak plan finansowania klubu będzie się opierał na sprzedaży zawodników, ewentualnie pieniądzach z kontraktu z telewizją. A to znowu nie daje Wiślakom wielkich szans na utrzymanie w lidze. I pozostaje tylko jedno pytanie: po co Meresińskiemu klub piłkarski? Dla sławy? Rozgłosu? A może zwyczajnie doszedł facet do wniosku, że na Reymonta nie tyle można wyjść "na zero", co zwyczajnie jeszcze zarobić?