Super Express: - Czemu powrócił pan do Polski, skoro ubiegły sezon nie był taki zły? (w 28 meczach 5 goli i 2 asysty).
Piotr Parzyszek: - Tak, to nie forma sportowa sprawiła, że opuściłem Frosinone. Na początku wakacji mój menedżer dostał informację od dyrektora sportowego, że w klubie chcą oszczędzać i jest opcja, żebym szukał sobie nowego klubu. Zaznaczył, że byli ze mnie zadowoleni, bo jestem dobrym człowiekiem i piłkarzem. Czułem, że trenerzy też nie chcieli, żebym odchodził, ale polityka klubu wzięła górę. Było zainteresowanie rumuńskiego Cluj, ale ten kierunek wcale mnie nie interesował. Dwa tygodnie temu pojawił się temat Pogoni i szybko dopięliśmy transfer.
- Z aklimatyzacją nie będzie problemów, bo trochę klubów i krajów pan zmienił w karierze. Jednocześnie Pogoni zależało, żeby mieć napastnika gotowego do grania.
- Nie będzie problemów. W Ekstraklasie grałem całkiem niedawno przez ponad dwa lata. Po rozmowie z trenerem Runjaicem i dyrektorem Adamczukiem uznałem, że Pogoń ze względu na stabilność, rozwój organizacyjny i ambicje sportowe będzie dobrym miejscem dla mnie. Chciałem dopiąć transfer przed pierwszym meczem pucharowym, bo wiem, że jest on ważny dla klubu. Z kilkoma piłkarzami Pogoni znam się dobrze, z Damianem Dąbrowskim i Igorem Łasickim grałem w reprezentacji U-21.
- Nie żal było opuszczać Italii w momencie, gdy jej piłkarze sięgnęli po mistrzostwo Europy?
- Nie. Fajnie nam tam było, ale nie do tego stopnia żeby żałować. Kilka tygodniu temu, zanim jeszcze dostałem ofertę z Pogoni, byliśmy z żoną na krótkich wakacjach w Polsce. W pewnym momencie w samochodzie spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i uznaliśmy, że fajnie byłoby wrócić do Polski, no i tak się stało.
- Przyjemnie to brzmi, że żona chciała wrócić do Polski i jej się tu podoba, bo przecież pochodzi ona z Holandii...
- Moja żona jest przyzwyczajona do tego wszystkiego i pojechałaby za mną wszędzie.
Zbigniew Boniek zrównany z błotem! Jest winny za wielką katastrofę?!
- Ale może warto było przynajmniej popatrzeć jak Włosi fetują sukces?
- Oj nie, przeciwnie. Po wygranym meczu Włochów w półfinale Euro wszędzie było tak głośno, tak trąbili klaksonami aut, że ciężko było wytrzymać. Czułem, że wygrają finał i po nim będzie podobnie. Dlatego wyleciałem przed finałem i w niedzielę byłem już w Szczecinie.
We Frosinone w ciągu roku miał pan dwóch trenerów, którzy jako piłkarze byli mistrzami świata – Alessandro Nestę i Fabio Grosso. Skorzystał pan na współpracy z nimi?
- Nawet gdybym miał już 35 lat, to skorzystałbym na współpracy z dobrym trenerem, a obaj takimi są. Nesta podpowiadał mi, jak grać przeciwko obrońcom, co robić a czego nie. Mówił jak on powstrzymywał m.in. Zlata Ibrahimovicia. Grosso to jeden z najlepszych trenerów jakich miałem w karierze, choć pracowałem z nim tylko 3 miesiące. Wszystko widzi i słyszy. Nieważne, że ktoś ma na nazwisko Parzyszek czy jest bardziej znany. Każdego potrafi opieprzyć, jeśli się coś źle zrobi i takie podejście mi się podobało. Przed odejściem spotkaliśmy się i powiedział, że nie byłem na liście piłkarzy, z których chciał zrezygnować i żałuje, że odchodzę.
- Czego oczekuje pan po grze w Pogoni ?
- Nie wybiegam daleko w przyszłość. Najważniejsze, żeby znów grać co tydzień, walczyć o miejsce w składzie. Chcę wygrywać wspólnie z drużyną, bo tego mi brakowało. Mieliśmy trudny sezon we Frosinone i broniliśmy się przed spadkiem, a ja lubię być po stronie, która wygrywa dużo meczów i z Pogonią będę miał na to ogromną szansę.
Jerzy Dudek zachwycony nową gwiazdą Ekstraklasy. Liczy, że Łukasz Podolski zrobi to z Górnikiem