"Super Express": - Z Legią zagracie lepiej niż z Lechią?
Arkadiusz Onyszko: - Jestem przekonany, że tak. W tym pierwszym meczu za dużo było stresu dla chłopaków. Ogromne oczekiwania, presja... Nie potrafiliśmy sklecić 2-3 podań, bo nie miał kto wziąć na siebie odpowiedzialności.
Patrz też: Arkadiusz Onyszko: Pomogła mi spowiedź
Od razu wywalaliśmy piłki do przodu, a co ten mały Brasilia miał z górnymi podaniami zrobić? Paradoksalnie mecz w Warszawie może być łatwiejszy. To Legia jest faworytem, a my będziemy grali "z konterki". Nie musimy mieć kompleksów, mamy dobry zespół. W Warszawie interesują nas tylko trzy punkty.
- Działacze Odry żartowali, że w 13 wiosennych meczach nie możesz puścić ani jednej bramki. Pierwszy już za tobą...
- Niedawno napisałem książkę, która narobiła wiele hałasu. Ale gdybym rzeczywiście nie puścił wiosną gola, to w grę wchodziłaby już nie książka, a księga. I to Księga rekordów Guinnessa (śmiech). To mało realne, ale różne serie mi się zdarzały. Kiedyś w Danii nie puściłem bramki przez sześć kolejnych spotkań, a w sumie zagrałem tam 410 meczów, z czego 105 na zero z tyłu! Do rekordu ligi brakło chyba 2 meczów, ale już nie dali mi ich zagrać, bo zrobiła się zadyma z gejami i trzeba było się stamtąd wynosić.
- Dla ciebie niedzielny mecz to powrót do Legii...
- Byłem kiedyś piłkarzem tego klubu i wspominam to z sympatią. Nie grałem w ogóle, ale przy Szczęsnym i Robakiewiczu sporo się nauczyłem. 21 lat miałem wtedy, cichutko w kącie siedziałem, ale nie był to czas stracony. Mam nadzieję, że po tej niedzieli Warszawa będzie mi się równie dobrze kojarzyć.