Nie chce nam się rozstrząsać przyczyn całej awantury podczas starcia Legii z Jagiellonią. Ktoś - ze wschodu Polski najprawdopodobniej - rzucił petardą, kamieniem, czymkolwiek innym [niepotrzebne skreślić], a ktoś inny - tym razem najpewniej ze stolicy - zapomniał wziąć z domu blaszki przytrzymującej centralną część układu nerwowego w czaszce i sprowokowany, natychmiast rzucił się do walki. Zawiodły służby porządkowe, organizatorzy, płot rozdzielający sektory, więc na własne oczy zobaczyć mogliśmy prawdziwe mordobicie. Patrząc na całe zajście z boku, nasuwa się tylko skojarzenie z ogrodem zoologicznym. Tam też dręczony napastnik próbuje sforsować klatkę.
>>>Mamy winnego awantury! Spikera...
Cały incydent czkawką odbije się przede wszystkim Legii. Straty będą liczone w milionach, reputacja klubu legła w gruzach i minie wiele miesięcy - a być może lat - nim ktokolwiek średnio zainteresowany sportem skojarzy stadion przy ulicy Łazienkowskiej z czymkolwiek innym, niż miejscem krawej jatki. Bogusław Leśnodorski zapowiadał, że chce budować markę zespołu w oparciu o najwierniejszych fanów. Jak źle pójdzie, za chwilę na trybunach zostaną tylko oni; z najtańszymi biletami, wściekle ujadający na piłkarzy drużyn przeciwnych. Ciekawe czy wówczas uzna zorganizowany doping za najważniejszy, a walkę z chuligaństwem za bezcelową.
Samobója strzelili sobie też kibice. I to takiego godnego Janusza Jojki, wrzucającego piłkę do własnej bramki. To w ogóle niesamowite jak ważny w Polsce jest... płot. Lech Wałęsa przeskoczył ogrodzenie i naruszył fundamenty sowieckiego imperium. Kibice Legii poszli w drugą stronę: niszcząc siatkę, zburzyli misternie budowany wizerunek 'uczłowieczonego' kibica, niesłusznie atakowanego przez bezduszny rząd.
>>>Bogusław Leśnodorski deklaruje: wyłapię bandytów!
To co do tej pory wydawało się absurdem, już takowym nie jest. Zamykanie stadionów traktowaliśmy jako słabość polityków. Dzisiaj wydaje się jedynym sensownym wyjściem. Zwłaszcza w momencie gdy często bardziej opłaca się wybić komuś zęby na trybunach, niż degustować piwo i papierosa na przystanku autobusowym. Za pierwsze grozi zakaz stadionowy, za drugie kosztowny mandat. Chociaż jasnym jest, że z Łazienkowskiej pewnie koło setki kiboli powinno bezpośrednio pojechać na wakacje do pierdla.
Najzabawniejsze są jednak tłumaczenia sprawców zdarzenia. Zawiodły bowiem w ich mniemaniu służby porządkowe, których było zwyczajnie za mało. To trochę idiotyczne. Jakby wielokrotny przestępca tłumaczył się przed sądem, że recydywy dopuścił się tylko dlatego, że policja nie złapała go wcześniej. Komuś chyba brakuje zaufania do samego siebie.
>>>Łukasz Piszczek przed meczem ze Szkocja: myślimy o Niemcach!
Pozostaje pytanie co teraz zrobi polska prawica, od miesięcy przekonująca obywateli, że kibole to tak naprawdę 'młodzi, polscy patrioci'. Jeśli tak wyglądać ma ich odczuciu miłość do ojczyzny, to my podziękujemy. Zadzwonimy, jak będziemy szukać mięsa armatniego do obrony granic zepsutej Unii Europejskiej.