Sprawa rzekomej choroby piłkarza z Zimbabwe wróciła w sobotę. Po meczu z Legią działacze Groclinu zwołali konferencję prasową, podczas której oświadczyli, że Chinyama ma wadę serca i nie powinien kontynuować kariery.
- Każdy kardiolog w ciągu 10 sekund podjąłby decyzję zabraniającą mu czynnego uprawiania sportu - stwierdził lekarz Groclinu, dr Jacek Jaroszewski.
Nie róbcie mu krzywdy!
- Ta sprawa nas boli, bo słowa wypowiadane przez działaczy Groclinu godzą w dobre imię naszego klubu i zawodnika - nie ukrywa żalu Mirosław Trzeciak (40 l.), wiceprezes i dyrektor sportowy Legii. - Przestańmy robić krzywdę temu piłkarzowi, przecież te informacje są nieprawdziwe! - przekonuje.
- Wyniki kolejnych badań przeprowadzanych w dwu specjalistycznych klinikach świadczą o tym, że zawodnik jest w 100 procentach zdrowy - dodaje dr Stanisław Machowski (57 l.), lekarz Legii. - Przecież najmniejsze zaburzenia zostałyby wykryte.
Mówią głównie działacze
Dlaczego zatem włodarze Groclinu twierdzą, że legioniści ryzykują zdrowie, a nawet życie Chinyamy?
- Może z zazdrości. To są jakieś dziwne, nieeleganckie, żenujące gierki - oburza się Trzeciak.
- Żałuję bardzo, że doktor Jaroszewski wcześniej nie zgłaszał takich problemów i robi to dopiero teraz. Ciekawe, z czyjej inspiracji - wtóruje mu dr Machowski. - Mówi coś o jakichś zaburzeniach, ale nie mówi jakich. Zresztą najwięcej na ten temat mają do powiedzenia nie lekarze, a działacze. Ja się pytam: jakim prawem ci działacze mają czelność wypowiadać się na temat zdrowia piłkarza? Gdyby to powiedział jakiś kardiolog, wtedy posypałbym głowę popiołem i przyznał się do błędu. Ale mamy tu do czynienia jedynie z jakimiś dziwnymi pomówieniami.
Legia nie dostała odpowiedzi
Podczas sobotniej konferencji prezes Groclinu Zbigniew Drzymała stwierdził, że władze Legii "powinny rozważyć we własnym sumieniu, co jest ważniejsze: czy miejsce zespołu w tabeli, czy życie zawodnika".
- I takie wypowiedzi są dla mnie totalnie żenujące! - denerwuje się Trzeciak. - 3 października zwróciliśmy się do prezesa Drzymały, by w trosce o zdrowie zawodnika przedstawił wszystkie dokumenty, jakie posiada grodziski klub. Nigdy nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Jest mi przykro, że tak szanowany człowiek w ten sposób się zachowuje - dodaje wyraźnie wzburzony Trzeciak.