Robert Maaskant, trener Wisły Kraków ZOSTANIE OJCEM: Moje dziecko będzie krakusem WYWIAD

2011-10-07 4:30

Moje dziecko urodzi się prawdopodobnie w niedzielę lub poniedziałek. Cieszę się, że przyjdzie na świat w Krakowie, bo nawet jeśli będę kiedyś w innym miejscu, to zawsze będzie mi przypominać ten wspaniały klub i piękne miasto - mówi "Super Expressowi" Robert Maaskant (42 l.).

Trener Wisły Kraków z niecierpliwością czeka na potomka i wydaje się zupełnie nie przejmować krytyką, która na niego spadła po ostatnich porażkach mistrzów Polski.

"Super Express": - W zeszłym tygodniu przegraliście dwa bardzo ważne mecze: z Twente w Lidze Europy oraz z Legią w Ekstraklasie i spadła na pana fala krytyki. Już się pan na to uodpornił?

Robert Maaskant: - Kiedy pracujesz w czołowym klubie, zawsze tak jest. Czasami nawet zgadzam się z dziennikarzami, ale łatwo jest krytykować, nie będąc za coś odpowiedzialnym. Jednak to ja jestem osobą, która widzi najwięcej, wie, nad czym powinniśmy pracować i stara się wdrażać to w życie. Oczekiwania w Wiśle są bardzo wysokie, nie zawsze można je spełniać.

- Mnożą się spekulacje, że pana posada jest zagrożona...

- To zabawne, że wszystko zmienia się co dwa tygodnie. W Polsce jest tak, że kiedy zespół przegrywa, wszyscy chcą wyrzucać trenera. Wystarczy przykład Maćka Skorży - niedawno wszyscy chcieli go zwolnić, ale wygrał dwa ważne mecze i sytuacja bardzo się zmieniła. Nigdy nie boję się o pracę, bo nie można pracować w strachu. Zawód trenera jest jak jazda rollercoasterem - raz jesteś na górze, a za chwilę zjeżdżasz w dół. Ale znowu pojedziesz w górę. To stresujące, ale nie można wpadać w panikę i pozwolić, by twój strach udzielił się zespołowi.

- Do prowadzącego w tabeli Śląska Wrocław tracicie cztery punkty. To dużo czy mało?

- Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że graliśmy już na wyjeździe z Legią, Lechem i Polonią, a jednocześnie walczyliśmy o Ligę Mistrzów - co wiele nas kosztowało - to należy uznać, że mało. Sytuacja jest dużo lepsza niż rok temu w tym momencie sezonu.

- W Lidze Europy za kilkanaście dni gracie u siebie z Fulham. By zachować szanse na awans, musicie pokonać Anglików...

- Tak, bo przede wszystkim powinniśmy wygrywać u siebie, co nie udało się z Odense. Myślę, że do awansu z grupy wystarczy dziewięć punktów. Pokonanie Fulham bardzo zbliżyłoby nas do tego celu.

- Przed panem wielkie wyzwanie także w życiu prywatnym, po raz drugi zostanie pan ojcem...

- Mamy świetnego lekarza, więc bardzo się nie martwię (śmiech). Jesteśmy z żoną niezwykle szczęśliwi. Dobrze to zaplanowaliśmy, bo dziecko pojawi się w czasie, w którym nie ma ligi (śmiech).

- To będzie chłopiec czy dziewczynka?

- Tajemnica. My i kilka innych osób oczywiście to wiemy, ale na razie chcemy zachować to dla siebie.

Najnowsze