Śląsk Wrocław pokonał Lecha Poznań 2:1 na swoim stadionie. Ciekawie naprawdę zrobiło się dopiero po pół godzinie. Po przypadkowym podaniu Patryka Olsena sam na sam z bramkarzem Lecha wychodził John Yeboach i został powalony przez Radosława Murawskiego. Arbiter ukarał zawodnika gości żółtą kartką, ale po analizie wideo zmienił decyzję i sięgnął po czerwoną. Śląsk miał rzut wolny z osiemnastu metrów, do piłki podszedł Erik Exposito i trafił do siatki. Wydaje się, że lepiej przy strzale Hiszpana mógł się zachować bramkarz Dominik Holec.
Śląsk - Lech: Wrocławianie górą!
Gol nieco zmienił obraz gry, bo Śląsk potrafił teraz dłużej utrzymać się przy piłce i oddalił ciężar gry od własnej bramki. Lech po stracie bramki najpierw ruszył do przodu, później się cofnął i sprawiał wrażenie, że wyczekuje na przerwę. Druga połowa rozpoczęła się od efektownego uderzenia z dystansu Skórasia. Po rzucie wolnym zawodnicy Śląska wybili przed pole karne piłkę, do której dopadł zawodnik Lecha, od razu huknął, ale trafił tylko w poprzeczkę. Kilka chwil później powinno być 1:1. Fatalnie pomylił się Konrad Poprawa i po zagraniu Filipa Szymczaka Georgij Citaiszwili miał już tylko z kilku metrów trafić do siatki, ale trafił w Rafała Leszczyńskiego.
Gorąco w klubie dwóch Polaków. Znamienne słowa Gikiewicza, mówi o spadku z Bundesligi
Kolejne minuty też należały do przyjezdnych. Lech zaczynał się napędzać i wówczas katastrofalny błąd popełnił Citaiszwili. Gruzin naciskany przez Viktora Garcię, podał wprost pod nogi Yeboacha. Niemiec przełożył piłkę na lewą nogę, przymierzył zza pola karnego i było 2:0. Strata drugiego gola nie zmieniła nastawienia Lecha, który nie odpuszczał i nadal dążył do odrobienia strat. Doskonałą okazję na kontaktowego gola miał Antonio Milic, ale Leszczyński popisał się świetną interwencją. To nie był koniec emocji. Najpierw drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką został ukarany Garcia i siły zostały wyrównane. Lech rzucił się do ataku i szybko został skontrowany a Nahuel Leiva podwyższył na 3:0. Arbiter wskazał na środek boiska, ale później długo trwała analiza wideo i sędziowie dopatrzyli się zagrania ręką Hiszpana. Było więc nadal 2:0 i goście nacierali.
Afera po meczu Śląsk - Lech. Obrzydliwy transparent
Kontaktowego gola zdobył na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu Skóraś. Chwilę później sędzia wskazał, że dolicza aż siedem minut. Śląsk już nie wychodził z własnej połowy, a jedynie wykopywał piłkę ze swojej szesnastki. Wrocławianie utrzymali prowadzenie do końca i tym samym trzeci raz pokonali w tym sezonie Lecha, bo wcześniej uczynili to już dwa razy w Poznaniu – raz w lidze i raz w Pucharze Polski. Dla mistrzów Polski była to natomiast pierwsza porażka w tym sezonie na wyjeździe.
Niestety, nie zabrakło też kontrowersji. Wszystko z powodu sytuacji, do której doszło nie na boisku, a na trybunach. Kibice Śląska Wrocław wywiesili na trybunach obrzydliwy baner. - To nie nasza wojna - brzmiał napis na transparencie. Do tego pojawiło się przerobione ukraińskie logo z czerwono-czarnymi barwami organizacji UPA.