Wicemistrzowie Polski przystępowali do tego spotkania znając sobotni rezultat meczu w Gdańsku, gdzie Lechia pokonała Piast Gliwice 3:1, dzięki czemu ewentualny triumf w niedzielę przed własną publicznością dawał Legii pozycję lidera. Pierwszy gol padł dopiero w 31. minucie, kiedy to Paweł Oleksy tak niefortunnie interweniował we własnym polu karnym, że piłka wpadła do bramki Putnocky'ego. Jak się później okazało to trafienie nie powinno zostać uznane.
Legia Warszawa wróciła na fotel lidera: Ruch Chorzów pokonany!
- Nie wiem, czy przy golu był spalony. Strzelony gol zawsze wpływa na przebieg meczu. Uważam, że zdobyliśmy bramkę zasłużenie. Gdyby piłka nie wpadła do siatki w tej sytuacji, wpadłaby w innej. Trafiliśmy w poprzeczkę, piłka przeszła tuż obok słupka. Mieliśmy swoje sytuacje - powiedział na konferencji prasowej Stanisław Czerczesow odnosząc się do pozycji, na której w momencie podania znajdował się Nemanja Nikolić. Rosysjki szkoleniowiec wypowiedział się również w kilku słowach o przyszłym pomocniku Legii, który mecz z Ruchem oglądał z wysokości trybun, a jutro ma przejść testy medyczne i podpisać umowę ze stołecznym klubem.
- Wiem, jak Michaił Aleksandrow gra, ale nie jesteśmy znajomymi. Jeśli podpisze kontrakt, wówczas się poznamy. Skoro daliśmy mu zielone światło na kontrakt z Legią, to oznacza, że gra dobrze. Jest reprezentantem Bułgarii, występował w Lidze Mistrzów i być może trafi do Legii. Jeśli tak się stanie, będzie mógł pokazać swoją przydatność do naszego zespołu - dodał 52-latek.