"Super Express": - Może pan powiedzieć, że to jest już Wisła Pawłowskiego?
Tadeusz Pawłowski: - Kiedy do drużyny wkomponują się nowi - Ondrasek, Małecki i Drzazga - uda się znaleźć napastnika i skrzydłowego, a do treningów wrócą kontuzjowani i dopracujemy taktykę, wtedy to będzie moja Wisła. Na razie poznaję zawodników. Patrzę, jak się zachowują w szatni, kto z kim się przyjaźni, siedzi na posiłkach.
- Jako pierwszy tej zimy do drużyny trafił 20-letni Krzysztof Drzazga, który dla III-ligowych Polkowic zdobył 22 gole.
- Zachowując odpowiednie proporcje - to nowy Ondrej Duda. Krzysio może być wiosną odkryciem ligi. Ma w sobie ogromną lekkość wychodzenia na pozycję. Teraz myślę, jak go wkomponować w zespół - na środku ataku czy na skrzydle.
- A po co panu był Patryk Małecki? Od lat się mówi, że ten piłkarz to bomba z opóźnionym zapłonem.
- Patryk tu wyrósł, ma Wisłę w sercu. Nie mogę powiedzieć, że jest trudny, bo nigdy z nim nie pracowałem. Kiedy obserwowałem Pogoń, to nie widziałem, by były z nim jakieś problemy, nawet kiedy był zdejmowany z boiska w 60. minucie.
- Wiosną Wisła ma straszyć rywali napastnikami - Pawłem Brożkiem i pozyskanym z norweskiego Tromsoe Zdenkiem Ondraskiem, którego chciał pan, jeszcze pracując w Śląsku. Czech rzeczywiście jest taki mocny?
- Jest bardzo ruchliwy, waleczny, padnie, a nie odpuści. I przede wszystkim strzela bramki. Jeśli połączy się Brożka z Ondraskiem, to będziemy mieli gwarancję - i mówię tak skromnie - dziewięciu, dziesięciu goli w sezonie od każdego z nich.