To nie był wypadek przy pracy
- To nie był wypadek przy pracy, bo w strefie spadkowej przebywaliśmy dłużej niż w wyższych partiach tabeli - powiedział Łukasz Smolarow, dyrektor sportowy Lechii. - Cel, czyli utrzymanie, był oczywisty, ale nie zadziałała codzienna współpraca. Była taka szarpana, od wydarzenia do wydarzenia. Momentami sytuacja się naprawiała, ale nie na długo. Różne wstrząsy miały czasami pozytywny oddźwięk, ale był on krótkotrwały. Nigdy tej sytuacji nie poprawiały na dłużej - analizował i dodał: - Nie byliśmy jednością i moim zdaniem tego nie udało się, pomimo różnych prób i zabiegów, zespolić i połączyć. Chodzi o relacje wewnątrz drużyny, o relacje sztabu z drużyną i klubu z drużyną, a także, na koniec, wyeksponowane relacje kibiców z drużyną. To był rok kryzysowy i oparty na podziale – ocenił.
Lechia nie jest drużyną energetyczną
Dyrektor Smolarow zwrócił także uwagę na wiek piłkarzy gdańskiego klubu. - Pod tym względem zespół powinien być zbalansowany, natomiast u nas było wielu bardzo doświadczonych zawodników - stwierdził. - Średnia wieku pierwszej jedenastki wynosiła 29,6 lat, byliśmy ekipą zdecydowanie starszą od przeciwników. Starzeliśmy się z sezonu na sezon, a z pięciu najstarszych drużyn spadły trzy. Liczba zaniechań jest duża, a na degradację nie pracuje się przez miesiąc – zauważył i dodał: - Trenerzy, z którymi rozmawiałem, podkreślali, że Lechia nie jest drużyną energetyczną, że nie widzą wielkiej woli. A ponadto jest słaba w polu karnym, zarówno swoim jak i rywali. Łatwo nam strzelić gola, natomiast my nie jesteśmy "głodni" i zachłanni, aby samemu tę bramkę zdobyć. Kiedyś lechiści po trzech rzucali się we własnym polu karnym, aby zablokować piłkę, co obecnie jest domeną Rakowa, potrafiliśmy też dobijać uderzenia, bo mieliśmy pod bramką rywali kilku piłkarzy. Potwierdzają to statystyki. Bramki zdobyte – ostatnie miejsce, bramki stracone - drugie od końca – skomentował.