Dostało mu się za to, że zagrał w finale i strzelił gola Lechowi
Przed hitem przy Bułgarskiej w 15. kolejce PKO BP Ekstraklasy przypominamy fragment tekstu, który dotyczy jego losów w Lechu i Legii, opowiedzianych w filmie "Okoń - moja droga". Okoński zapisał się w historii Lecha, w którym debiutował w ekstraklasie. Stał się legendą poznańskiego klubu. Ale był też okres, gdy podpadł kibicom przechodząc do Legii, w której spędził dwa lata. W warszawskim zespole odsłużył wojsko. Najbardziej dostało mu się od fanów za finał Pucharu Polski w 1980 roku. Strzelił w nim gola, a Legia rozbiła Kolejorza 5:0. - Nie chciałem grać w tym meczu - przyznał Okoński w filmie. - Kibice stali przy hotelu i śpiewali: „Okoń pe... Lecha sprzedał”. Dostawałem niesamowite wyzwiska - dodał.
Zdarzało się, że potrafił wyjść wyrzucić śmieci i wrócić za trzy dni
Był duszą towarzystwa. Zawsze uśmiechnięty, chętny do rozmowy i spotkania. Podczas wstępów w Legii krążyły o nim legendy. - To Mirek decydował, która jest godzina w Warszawie i w którą stronę Wisła płynie - opowiadał z poczuciem humoru Krzysztof Kosedowski w filmie udostępnionym przed kilkoma miesiącami przez Kanał Zero na youtube. - To on decydował, kto w jego towarzystwie wchodzi do lokalu. Naprawdę, to był król życia Warszawy. Zdarzało się, że potrafił wyjść wyrzucić śmieci i wrócić za trzy dni. (…) To, co Mundek wytańczył i może czasami za dużo wypił. Nie wiem, czy był smakoszem, ale lubił się napić alkoholu - powiedział wprost.
Wrócił do Poznania i rozkochał kibiców Lecha
Okoński nie chciał zostać w Legii. Po skończonej służbie wojskowej wrócił do Lecha, ale był pełen obaw, jak zostanie przyjęty. Jednak świetną grą i sukcesami na nowo rozkochał w sobie fanów. To dzięki niemu Lech stał się potęgą na krajowym podwórku i zapełniał gablotę trofeami: dwa razy zdobył Puchar Polski, dwa mistrzostwa, a indywidualnie został królem strzelców. W zdobycie trzeciego mistrzostwa z Lechem jego wkład był już znikomy. Dorzucił je do kolekcji po powrocie z zagranicznych wojaży. „Mirek Okoński najlepszy napastnik Polski” - skandują teraz sympatycy poznańskiej drużyny.
Balował do rana, a potem strzelił Pogoni dwa gole
Były kadrowicz przypomniał w filmie historię, jak to zdenerwował Leszka Jezierskiego, trenera Pogoni Szczecin. Szkoleniowiec był wściekły na piłkarzy za sparing z Lechem. Wkurzył się na nich za to, że tak dali się kręcić gwieździe poznańskiej drużyny. - Wolę jednego pijanego Okońskiego niż 11 czy 17 trzeźwych. On ze mną do czwartej rano baluje, wychodzi i dwie bramki zdobywa! - Okoński przytoczył słowa trenera Jezierskiego, który w szatni wrzeszczał na zawodników Portowców.