Pierwszy awans Moskal wywalczył z ŁKS-em w sezonie 2018/2019. Szkoleniowiec jednak nie dotrwał do końca sezonu, a łodzianie spadli z ekstraklasy. Swoją drugą przygodę z tym klubem zaczął w czerwcu ubiegłego roku i ponownie wprowadził klub do polskiej elity, na jedną kolejkę przed końcem rozgrywek.
Super Express: - Który awans przyszedł trudniej?
Kazimierz Moskal: – Bez wątpienia ten obecny. Poziom był znacznie wyższy i nie pamiętam tak silnej I ligi. Mam na myśli zespoły z tradycjami: Wisłę, Ruch, Arkę czy Termalikę, też mającą przyszłość w ekstraklasie. Poza tym na mojej drużynie była presja, żeby wrócić do ekstraklasy. Cztery lata temu tego nie było, bo mieliśmy zespół oparty na zawodnikach z trzeciej, a potem z drugiej ligi. Teraz było inaczej. Szczególnie po rundzie jesiennej, którą wygraliśmy, było wiadome, że trzeba będzie walczyć o awans. Spodziewałem się trudnej wiosny i taka była.
- Co zadecydowało o waszym sukcesie?
- Kilka elementów. Myślę, że dobra kompilacja młodych z doświadczonymi piłkarzami. Mieliśmy młodych, którzy czują głód i nie kalkulują, ale potrzeba też doświadczenia, cwaniactwa, które piłkarz nabiera grając kilka lat na odpowiednim poziomie. Ważna był atmosfera w szatni, bo nawet po porażce, piłkarze myśleli wyłącznie o następnym meczu. Największymi wygranymi są Mateusz Kowalczyk i Aleksander Bobek i myślę, że mogą mocno zaznaczyć się na poziomie ekstraklasy.
- Zarówno cztery lata temu i obecnie pan był trenerem a Tomasz Salski prezesem. To pomoże uniknąć błędów i degradacji po jednym sezonie, która wtedy miała miejsce?
- Nie wiemy na 100 procent, czy tak będzie, bo wiedzieć to jedno, a drugie - zrobić to w praktyce. Na pewno musimy znaleźć kilku piłkarzy, którzy zdecydowanie podniosą poziom, ale też będą mieli charakter, żeby nie poddać się w trudnych momentach. Znalezienie takich wcale nie jest łatwe, bo piłkarz w jednym klubie potrafi być liderem, a w innym środowisku mu to nie wychodzi.
Legenda wraca do Bayernu. Był symbolem wielkich sukcesów, liczą na jego doświadczenie
- Drużyna awansowała do ekstraklasy, rezerwy do II ligi, oddano do użytku nowy stadion i pozyskaliście sponsora w osobie pana Philipa Platka. Chyba świetlana przyszłość przed ŁKS-em?
- Chciałoby się, żeby tak było. Jest wszystko w Łodzi, żeby klub się rozwijał. O finansach nie chcę się wypowiadać, bo to nie jest moja rola i nie wiem na jakim etapie jest wejście sponsora do klubu. Ale tylko w ten sposób można zbudować silniejszy klub. Nie ukrywajmy, piłkarz idzie za pieniądzem i wybiera drużynę, gdzie oferują mu lepsze warunki. Jeśli nie masz pieniędzy na dobrych zawodników, to ściągasz takich na jakich cię stać.
- Ważne będzie ściągniecie nowych, ale chyba i zatrzymanie Hiszpana Pirulo. Zostanie w Łodzi?
- Nie wiem, trudno mi powiedzieć. Nie mam sygnałów od dyrektora czy właściciela, że leży jakaś oferta na stole dla niego. Ja wychodzę z założenia, i chłopakom w szatni mówię i życzę, żeby trafili do lepszych klubów, zrobili większą karierę i zarabiali większe pieniądze. Co do Pirulo, to myślę, że on się dobrze czuje w Łodzi, ale jeśli dostanie lepszą ofertę, to może być różnie. Robert Lewandowski chyba nie mógł narzekać na nic w Bayernie, poza tym, że chciał zmienić środowisko i zagrać w Barcelonie. Myślę, że z Pirulo jest podobnie, ale jeśli przychodzi ciekawa oferta, to jest chwila zastanowienia, czy nie spróbować czegoś nowego, bo chyba każdy sportowiec ma w sobie pierwiastek rywalizacji i chce się sprawdzić w czymś nowym.
- A jak jest z pana ambicjami jako trenera. W przeszłości zasmakował pan europejskich pucharów z Wisłą Kraków, wychodząc z grupy w Lidze Europy. Chciałby pan zagrać o podobną stawkę w przyszłości?
- Oczywiście, że chciałbym. Moim marzeniem jako trenera jest zdobycie mistrzostwa Polski. To cel, który mam w głowie. Byłem mistrzem Polski jako piłkarz ( z Lechem i Wisłą Kraków-red.) i było to fantastyczne. Tak, jak piłkarz chce grać o wyższe trofea, tak i trener myśli o tym samym. Jeśli się gra w I lidze, to chce się ja wygrać, a później będąc w ekstraklasie myślisz, żeby w niej być najlepszym, a wtedy można gdzieś tam zaszaleć w pucharach. Zaimponował mi Lothar Matthaus, który po meczu Polaków z Argentyną na mundialu powiedział, że czasami możesz być słabszy od przeciwnika, ale nie może ci zabraknąć odwagi i chęci, żeby spróbować. Jeśli nie ma odwagi, walki i ambicji, to trudno coś osiągnąć w sporcie.
- ŁKS-owi chyba będzie trudno o mistrzostwo Polski, przynajmniej w najbliższych kilku latach
- Nie wiadomo jak długo popracuje się w klubie – mówię to z mojej perspektywy jako trenera. Byłoby fantastyczne gdybym za rok, dwa, albo trzy zdobył z ŁKS-em mistrzostwo Polski. Ale tak samo bym się cieszył, gdybym poszedł do innego klubu i zrobił z nim mistrzostwo, bo zawsze jest to coś wielkiego.
Piłkarz Pogoni miał zabukowane wakacje. Fernando Santos pokrzyżował mu plany, musi je zmienić