Ireneusz Mamrot, Jagiellonia Białystok

i

Autor: East News Ireneusz Mamrot zastąpi na stanowisku trenera Jagiellonii Białystok Michała Probierza. Dotychczas nowy szkoleniowiec Jagi pracował w Chrobrym Głogów.

Ireneusz Mamrot liczy na Litwina: Arvydas Novikovas dostał pozytywnego kopa

2019-02-08 4:00

Jagiellonia dwa razy z rzędu była wicemistrzem Polski, dlatego tylko czwarte miejsce po rundzie jesiennej przyjęto w Białymstoku z rozczarowaniem. Zespół przeszedł rewolucję kadrową, ale o wiodącą postacią wciąż ma być najlepszy obcokrajowiec w lidze – Arvydas Novikovas (29 l.). W Litwina bardzo wierzy trener Ireneusz Mamrot (49 l.).

"Super Express”: - Jest pan zadowolony z zimowych transferów Jagiellonii?
Ireneusz Mamrot: - Pozyskaliśmy zawodników, których chcieliśmy. W poprzednich okienkach różnie z tym bywało. Teraz zrealizowaliśmy, to co sobie założyliśmy. Jestem zadowolony z pozyskanych piłkarzy, bo widać, że mają duże możliwości. Teraz trzeba ich wkomponować. Poszliśmy w przebudowę i tego się trzymamy. To był nasz cel, aby ten zespół zmienić. To bardzo ważne, że trafili do nas gracze, którzy znają Ekstraklasę.

- Konieczny był ten zastrzyk świeżej krwi?
- Stabilizacja w piłce jest ważna, ale jak długo jesteś w jednym klubie, to zaczyna się stagnacja. Dlatego tego trzeba unikać. Widziałem jesienią, że potrzebujemy zmian. Każdy szuka nowych wyzwań. W każdej pracy, a tym bardziej w sporcie. Liczymy, że nowi zmobilizują pozostałych. To jest nasze ryzyko, które zdecydowaliśmy się podjąć. Uważamy, że w przyszłości to zaprocentuje.

- Z Wisły wzięliście trio: Zoran Arsenić, Martin Kostal i Jesus Imaz. Co pan sobie po nich obiecuje?
- To nie tak, że postawiliśmy na zaciąg krakowski, hiszpański czy słowacki. Dla mnie liczą się piłkarze, ich umiejętności. Wszyscy mają duży potencjał. Szkoda tylko, że przed startem ligi z powodu kontuzji wypadł nam Jesus Imaz. Gdy był w formie, to dawał Wiśle dużo jakości. Musi być przygotowany. Wiadomo, że nie zagra w pierwszej kolejce. Będziemy się starali, aby zdąży wykurować się na kolejne spotkanie. Już jesienią pauzował, więc potrzebuje czasu, aby wrócić do swojej dyspozycji.

- W tym oknie przyszli głównie cudzoziemców. Nie lepiej było postawić na Polaków?
- Takie pytanie może pan zadać też innym trenerom pracującym w Ekstraklasie. Zapewniam, że każdy szkoleniowiec w Polsce chce Polaka. Ja pod tym względem nie jestem inny. Ale co mam zrobić, skoro na Polaka nas nie stać? Polscy piłkarze kosztują. Nie są tani, wysoko się cenią. Widzą, że brakuje naszych graczy w klubach, że wszyscy się o nich upominają. Polak z takimi samym umiejętnościami jak obcokrajowiec jest po prostu dużo droższy.

- Odeszli dwaj utalentowani Polacy: Przemysław Frankowski i Karol Świderski. Można było ich zatrzymać?
- Wiedziałem, że Przemek chce odejść. To było już jego czwarte okno. Chłopak szukał nowych wyzwań i był zdeterminowany. Chciałem, aby został Karol. Zależało mi na tym. Miał za sobą pierwszą rundę, w której zaczął regularnie grać. I to przecież nie od początku. Dlatego uważałem, że dla jego dobra i naszego najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdy został w Białymstoku. Start w PAOK-u Saloniki ma idealny. Wszystko zatem układa mu się tak, jak sobie wymarzył. Życzę, aby jak najlepiej mu szło w lidze greckiej.

- Ostatnio skrzydłowy Jagiellonii Arvydas Novikovas został wybrany „Najlepszym Cudzoziemcem ligi w 2018 roku”. Nagroda sprawi, że Litwin poczuje się dowartościowany?
- Od kiedy przyszedłem do Jagiellonii „Arvi” jest zawodnikiem, który bardzo pomaga nam w ofensywie. Zresztą, w każdym sezonie jest w czołówce pod względem goli i asyst. To pokazuje jak wartościowym jest piłkarzem. Teraz został doceniony i dostał pozytywnego „kopa”. To pierwszy gracz Jagiellonii, który w ostatnim czasie wygrał plebiscyt. Mam nadzieję, że jego przypadek podziała mobilizująco na innych. Bo chciałbym, aby także inni moi podopieczni zaistnieli pod kątem indywidualnych nagród.

Arvydas Novikovas, Jagiellonia Białystok

i

Autor: Przemysław Szyszka Arvydas Novikovas cieszy się z gola dla Jagiellonii

- Dwa razy z rzędu zespół kończył sezon jako wicemistrz Polski. Na co stać Jagiellonię wiosną?
- Bardzo ważny jest dla nas start rozgrywek. Do prowadzącej Lechii tracimy 9 punktów, do Legii 6. Musimy gonić. Dlatego nie możemy sobie pozwolić, aby w pierwszych kolejkach zgubić punkty, bo później trudno będzie to odrobić. Patrząc na dziś to faworytami do tytułu są Lechia i Legia, które odskoczyły nam w tabeli. Nie zapominamy o Pucharze Polski, który traktujemy poważnie. W tej sytuacji nasze cele mogą się zmieniać.

- To znaczy?
- Chcemy powalczyć o miejsce w czołówce i z tego się nie wycofujemy. Nie mówię, że z czegoś rezygnujemy, ale realnie oceniam naszą sytuację w tabeli. Każda porażka spowoduje, że dystans do Lechii i Legii się powiększy. Oczywiście pod warunkiem, że przeciwnicy będą wygrywać. Nie jesteśmy zależni tylko od siebie. Najważniejsze dla nas, to złapać na starcie dobrą serię.

- Co pan na sobie myśli, gdy słyszy komentarze, że walka o tytuł rozstrzygnie się między Lechią, Legią i Lechem?
- Ludzie mają to do siebie, że jak się pomylą, to do błędu się nie przyznają. Na ten moment to dla niektórych mało ryzykowna teza, bo tak jak wspomniałem mamy dużą stratę. Każdy z tych klubów ma większy budżet od Jagiellonii, rywale odskoczyli nam w tabeli. Możemy się bronić wyłącznie na boisku, a nie tym co ja powiem.

- Rundę zaczynacie od wyjazdowego starcia z Miedzią Legnica. W tym sezonie z drużynami z Dolnego Śląska wygraliście raz, a trzy razy to rywale byli górą. Znalazł pan sposób, jak to zmienić?
- Jesienią słabo zagraliśmy u siebie z Zagłębiem i Śląskiem (porażki po 0:4 – przyp. red). Owszem przegraliśmy też w Białymstoku z Miedzią 2:3, ale po dobrym meczu. Beniaminek ma swoje ambicje i spodziewam się, że w Legnicy nie będzie łatwo o punkty.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze