Szkoleniowiec Piasta, doskonale znający legionistów (prowadził ich wiosną ub. roku), zaproponował swej drużynie mało efektowną, ale – przez długie minuty – efektywną taktykę gry z faworytem. - To był trudny mecz, w którym było dużo walki, boiskowego przepychania. Z naszej strony podjęliśmy mocne starania, by się przeciwstawić faworytowi. Przez większą część meczu się to udawało, o porażce zdecydowała jedna sytuacja – rzut karny. Silny przeciwnik musiał mieć swój fragment, w którym będzie przeważać. Byliśmy gotowi, żeby to wybronić. Niestety, jeden faul sprawił, że rywal dostał szansę nie do wybronienia – tak Vuković komentował bezpardonową walkę, którą podjęli jego zawodnicy.
Trener Piasta tego nie mógł odżałować po porażce z Legią
Piast stracił gola ze wspomnianego rzutu karnego, którym przypomniał o swej obecności na murawie Josue (przez długie minuty był odcięty od podań przez „plastra” w osobie Grzegorza Tomasiewicza). Mógł jednak skutecznie odpowiedzieć – za sprawą dwóch stuprocentowych sytuacji. Zostały one jednak zmarnowane przez Kamila Wilczka. To właśnie o tych – arcyważnych, jak się okazało – chwilach mówił szkoleniowiec po meczu.
- Po pierwszej co prawda został odgwizdany spalony, ale gdyby padła bramka, zostałaby ona uznana, bo spalonego nie było – Vuković wyjaśniał, że po ewentualnym golu VAR zapewne anulowałby błędną decyzję sędziego asystenta o ofsajdzie. Równie dobrą szansę były król strzelców ekstraklasy zmarnował w samej końcówce, w sytuacji „jeden na jeden” strzelając obok bramkarza, ale i obok słupka. - Ta sytuacja mogła dać nam remis. Niestety, jej nie wykorzystaliśmy...- wzdychał opiekun Piasta. Podobne myśli - co widać poniżej - towarzyszyły też po końcowym gwizdku fanom gliwickiej drużyny.
Gliwiczanie po przegranej z ekipą ze stolicy spadli na 16. miejsce w tabeli. W najbliższej kolejce zagrają ponownie u siebie, z Cracovią (sobota, 15.00).