Widzew większe problemy niż ze zdobyciem kolejnych trzech punktów przed własną, ponad 17-tysięczną publicznością miał przed meczem. Z powodu urazów przeciwko Cracovii nie mogli bowiem zagrać trzej podstawowi piłkarze beniaminka – Bartłomiej Pawłowski, Mateusz Żyro i Ernest Terpiłowski. Drużyna gości zaczęła za to w tym samym zestawieniu, w którym w ostatnim spotkaniu pokonała Raków Częstochowa 3:0.
Mimo to, dużo lepiej zaczęli łodzianie, którzy już w 4. minucie objęli prowadzenie. Po kombinacyjnej akcji w dobrej sytuacji znalazł się Hiszpan Jordi Sanchez, którego płaski strzał odbił Karol Niemczycki, ale bramkarz Cracovii nie miał już szans przy dobitce Dominika Kuna.
Gwiazdor reprezentacji Bośni w mocnych słowach o meczu z Rosją. Nie gryzł się w język, będzie bojkot
W dobrych sytuacjach znajdował się Sanchez, ale pierwsze uderzenie hiszpańskiego napastnika Widzewa zatrzymało się na poprzeczce, drugie przeleciało obok słupka, a trzecie i czwarte obronił Niemczycki.
Również od szansy Sancheza zaczęła się druga część meczu. Tym razem Hiszpan strzelał z ostrego kąta i znów górą był bramkarz Cracovii. W końcu gospodarze doczekali się drugiej bramki. W 53. minucie prowadzenie Widzewa podwyższył Czech Marek Hanousek, który wykorzystał rzut karny podyktowany za zagranie ręką w polu karnym przez Michała Siplaka.
Wymiana ciosów zakończona remisem. Pierwszy punkt Warty w roli gospodarza [WIDEO]
Dopiero po stracie drugiego gola zespół Jacka Zielińskiego częściej gościł pod polem karnym Widzewa. Trudno im jednak było sforsować obronę dobrze broniącego się Widzewa. W zasadzie bramce Henricha Ravasa zagrozili tylko dwukrotnie po strzałach Jakuba Myszora i Patryka Makucha. W obu górą był słowacki bramkarz drużyny z Łodzi.
Tylko piłkarze jednego klubu odwiedzili Elżbietę II. Jest nagranie, to była legendarna wizyta