Super Express: - Jesteś w Polsce już od pięciu lat. Zadomowiłeś się?
Zlatan Alomerović: - Zdecydowanie. Spędziłem w Polsce wiele czasu, moja córka urodziła się w Gdańsku. Sam swobodnie porozumiewam się w waszym języku. Nie tylko ja, ale także moja żona i córka – wszyscy czujemy się tu bardzo dobrze. Córka idzie właśnie do żłobka, wszystko jest zatem w jak najlepszym porządku.
- Przechodząc przed pięcioma laty do Korony wiedziałeś cokolwiek o Polsce czy przyjeżdżałeś tutaj „w ciemno”?
- Co nieco wiedziałem. Miałem kilku znajomych z Polski, jeszcze z czasów szkolnych. Oprócz tego kilku spotkałem także podczas swojej piłkarskiej kariery. Oczywiście moja wiedza nie była wówczas tak duża jak jest teraz. Przyznam szczerze, że kiedy dostałem ofertę z Kielc to miasto kojarzyłem głównie ze względu na drużynę piłki ręcznej, która kilkanaście miesięcy wcześniej wygrała turniej Final Four w Kolonii i zdobyła Ligę Mistrzów. Potem sam jeszcze trochę poczytałem na temat waszego kraju i ostatecznie podjąłem decyzję o przenosinach. Decyzję, której na pewno nie żałuję.
- Jagiellonia jest już twoim trzecim klubem w ekstraklasie. Można chyba zatem powiedzieć, że znalazłeś tu swoje miejsce? Zostaniesz w Polsce po zakończeniu kariery?
- Chciałbym jeszcze przynajmniej kilka lat pograć w piłkę, dlatego teraz nie jestem w stanie odpowiedzieć ci na to pytanie. Bardziej prawdopodobny wydaje mi się jednak scenariusz, w którym za kilka lat ponownie zamieszkamy w Niemczech. Tam mieszkają członkowie rodziny zarówno mojej, jak i żony. Z drugiej strony bardzo podoba nam się Trójmiasto, gdzie spędziliśmy świetne 3,5 roku i gdzie urodziła się nasza córka. Lubimy klimat nadmorski i przenosiny do Gdańska także są jedną z opcji. Liczę jednak, że przede mną wciąż jeszcze sporo lat grania, przez co w tej chwili nie musimy się tym martwić.
- Początek obecnego sezonu jest dla ciebie słodko-gorzki. Z jednej strony jesteś pierwszym wyborem trenera Stolarczyka, z drugiej zespół prezentuje się jednak poniżej oczekiwań.
- To prawda, na tym etapie sezonu mamy nieco mniej punktów niż zakładaliśmy to sobie przed rozpoczęciem rozgrywek. Niestety, brakuje nam tego „czegoś”, aby zacząć wygrywać mecze. Nie gramy źle, stwarzamy sobie sporo sytuacji, niemniej jednak tracimy też sporo bramek. Z drugiej strony kilka trudnych i ważnych uderzeń też jednak obroniłem. Wciąż brakuje nam tej kropki nad „i” jako zespołowi, ale pracujemy nad tym i liczę, że powoli zacznie to zmierzać we właściwym kierunku.
Dariusz Szpakowski jest jednym z najbardziej znanych polskich komentatorów sportowych. Tak zmieniał się przez lata:
- W meczu ze Stalą możemy zatem liczyć na zobaczenie innej, lepszej i skuteczniejszej Jagiellonii?
- Mam taką nadzieję. Za nami bardzo trudny tydzień. Najpierw w czwartek rozegraliśmy 120 minut w Pucharze Polski (wygrana 1:0 z Odrą Opole – red.), a już trzy dni później na wyjeździe mierzyliśmy się w Lubinie z Zagłębiem, które także było pod presją. Być może remis w tym meczu nie był idealnym wynikiem, ale uważam, że ewentualne zwycięstwo ze Stalą zwiększy jego wartość. Będziemy mieli bowiem 4 pkt zdobyte w dwóch ostatnich meczach, co pomoże nam powoli się rozpędzać.
- Na co stać w tym sezonie Jagiellonię?
- Myślę, że za wcześnie by o tym mówić. Na razie musimy skupić się na tym aby wygrać 2-3 mecze z rzędu, złapać taką pozytywną serię. To pozwoli nam oczyścić nieco głowy. Dobrym przykładem jest postawa Wisły Płock, której początkowe wygrane pozwoliły złapać znakomitą serię i wygrywać mecze w dobrym stylu. Mam nadzieję, że w najbliższych tygodniach i my rozpoczniemy tak dobrą passę. W całym sezonie są jednak różne fazy i jestem pewien, że ta pozytywna dla nas także w końcu nastąpi. Gdy tak się stanie, pierwszym celem powinna być górna połowa tabeli. Tam detale decydują jednak, czy będziesz walczył o puchary czy też zadowolisz się lokatą w środku stawki. Tabela wciąż jest jednak bardzo spłaszczona. Mamy obecnie 9 pkt, a jedno zwycięstwo sprawiłoby, że awansowalibyśmy w tabeli o sześć czy siedem miejsc. Tak jak jednak powiedziałem na początku, na razie skupiamy się na każdym kolejnym meczu i chcemy zapoczątkować swoją zwycięską serię.
- Wspominałeś o tym, że do zakończenia przez ciebie kariery jeszcze daleka droga. Mimo tego podobno masz już pomysł na siebie po zawieszeniu butów na kołku. Mógłbyś powiedzieć coś więcej na ten temat?
- To prawda, mam już pewien pomysł na to, co będę robił po zakończeniu kariery. Przyrównam tę sytuację do stolika, który, aby był stabilny, musi mieć minimum cztery nogi. Podobnie jest w życiu – jeśli nie chcesz martwić się o przyszłość, musisz mieć kilka źródeł dochodów, które pozwolą ci prowadzić normalne, stabilne życie. W moim przypadku główną „nogą” jest oczywiście utrzymywanie się z gry w piłkę nożną. Dobre zarobki pozwalają mi jednak inwestować zarobione pieniądze – pozostałe „nogi” stanowią bowiem nieruchomości oraz gra na giełdzie. Szczególnie ostatnia z wymienionych rzeczy sprawia mi dużo przyjemności, poświęcam sporo czasu na naukę.
- Wobec tego nie wiążesz swojej przyszłości z futbolem?
- Na razie wciąż jestem czynnym zawodnikiem i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest to moja pasja. Patrząc pod tym kątem, chciałbym pozostać w futbolu po zakończeniu kariery. Nie wiem jeszcze czy w roli trenera, eksperta czy jakiejkolwiek innej. Przyznam zresztą szczerze, że na razie nie widzę się w roli trenera. Chciałbym jednak wciąż mieć kontakt z piłkarzami i pomagać im w inwestycjach. Kariera zawodnika jest bowiem krótka. Jedynie przez krótki czas zarabia się bardzo dobre pieniądze i trzeba mądrze je zainwestować. Tak, aby po zawieszeniu butów na kołku nie martwić się o przyszłość. Praca nad tym rozpoczyna się jednak jeszcze podczas trwania kariery. Dobrym sposobem jest – tak jak w moim przypadku – inwestycja w nieruchomości czy gra na giełdzie. Pozwala to bowiem piłkarzowi skupić się jedynie na grze, podczas gdy pieniądze same na siebie pracują.
- Chciałbyś zatem uczyć kolegów z boiska tego, jak ważne jest posiadanie odpowiedniej alternatywy po zakończeniu kariery?
- Z własnego doświadczenia wiem, że w zawodowej piłce jest naprawdę niewiele osób, które już podczas przygody z piłką próbują zabezpieczyć swoją przyszłość. Świadomość piłkarzy w tym temacie jest stosunkowo niewielka. Większość patrzy jedynie na to, co tu i teraz. Liczą się głównie doraźne przyjemności. Trzeba jednak pamiętać, że kariera piłkarza kończy się w wieku 35, przy odrobinie szczęście 40 lat. I co dalej? Ten samochód, który kupiłem za pół miliona złotych z pewnością nie jest już tyle wart, podobnie z innymi rzeczami. Jako zawodowcy zarabiamy bardzo dobrze i kluczem jest to, aby te pieniądze w odpowiednim czasie inteligentnie zainwestować. Tak, aby po zawieszeniu butów na kołku nie mieć tej presji, że musisz znaleźć pracę aby wyżywić rodzinę, zapłacić ratę kredytową itp.
- Ta świadomość wśród piłkarzy jest większa niż jeszcze kilka lat temu?
- Bez wątpienia jest lepsza. Piłkarze są bardziej świadomi, mają dostęp do nieograniczonej ilości wiedzy. Jest internet, są podcasty, YouTube. Ludzie, jeśli tylko chcą, mogą być w kontakcie z ekspertami w danej dziedzinie. Gdy ja zaczynałem, o szukaniu potrzebnych informacji w internecie nawet nie myślałem. Wówczas w środowisku piłkarskim ważne było to, jaki miałeś samochód, zegarek czy ubrania. Nikt jednak nie chwalił się inwestowaniem na giełdzie czy innym tego typu zajęciem. Obecnie świadomość jest już dużo większa. Wielu zawodników kupuje chociażby mieszkania w miastach, w których aktualnie grają. Zabezpieczają tym samym swoją przyszłość. Takie lokum mogą bowiem potem wynajmować albo po prostu samemu w nich zamieszkać. Progres pod tym kątem jest bardzo widoczny, a piłkarze są głodni wiedzy – szukają sposobów na to, aby przejście na piłkarską emeryturę było względnie łagodne. To mnie bardzo cieszy.
Listen to "SuperSport" on Spreaker.