Obrońca reprezentacji Austrii gra teraz w drużynie Red Bull Salzburg i dzisiaj planuje powtórkę z meczu sprzed dwóch lat.
"Super Express": - Co bardziej zapamiętałeś z meczów przeciwko Lechowi: dwa gole strzelone w Wiedniu czy czerwoną kartkę, którą dostałeś w dogrywce rewanżowego meczu?
Franz Schiemer: - Pamiętam dobrze te sytuacje, ale najbardziej utkwiło mi w pamięci, że w ostatniej minucie dogrywki straciliśmy gola, który wyeliminował nas z pucharów. Pamiętam też, że atmosfera na stadionie była bardzo fajna i cieszę się, że ponownie na nim zagram.
Przeczytaj koniecznie: Inaki Astiz spłynął krwią
- Może być dużo bardziej gorąco, bo przyjdzie 41 tysięcy kibiców na przebudowany stadion.
- O, nie wiedziałem, że tak dużo! Na szczęście już wcześniej uprzedziłem kolegów z Salzburga, że atmosfera będzie gorąca i żeby byli na to przygotowani.
- Który zespół jest mocniejszy, Austria Wiedeń, w której grałeś dwa lata temu, czy obecny Red Bull Salzburg?
- Myślę, że moja obecna drużyna. Wprawdzie nie zaczęliśmy sezonu dobrze, to gramy coraz lepiej. Uważam, że Red Bull ma większe szanse na dobre wyniki w spotkaniach z Lechem, niż wtedy miała Austria.
- Co jest dla was ważniejsze: mecze w austriackiej Bundeslidze czy występy w Lidze Europejskiej?
- Mecze w pucharach to jak cukierek, który dostaje się w nagrodę, ale najważniejsza jest liga. Choć w Poznaniu na pewno będziemy walczyli o jak najlepszy wynik.
- Masz chyba patent na strzelanie gola Lechowi, ile zamierzasz strzelić dzisiaj?
- Znów dwa. Tak jak poprzednio, żeby podtrzymać dobrą passę. Niedawno w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów strzeliłem dwa gole Omonii Nikozja, w której gra... były piłkarz Lecha, Hernan Rengifo. Dlatego znów marzę o strzeleniu dwóch, ale jak zdobędę jednego, a my uzyskamy dobry wynik, to też będę zadowolony.