Krzysztof Kotorowski (35 l.) wiele razy ratował Lecha z opresji. To w dużej mierze dzięki jego znakomitej grze "Kolejorz" doszedł tak daleko w Lidze Europejskiej. Dzisiaj też głównie od doświadczonego bramkarza zależeć będzie, czy marzenia lechitów o awansie nie roztrzaskają się o ogromną skałę za bramką na stadionie w Bradze. - Jedziemy do Portugalii po awans. Innej możliwości nie widzę - odważnie deklaruje "Kotor".
"Super Express": - Po meczu w Poznaniu piłkarze Bragi odgrażali się, że w "normalnych" warunkach Lech nie będzie miał żadnych szans.
Krzysztof Kotorowski: - Tak samo twierdzili gracze Juventusu Turyn, gdy zremisowali (1:1) w Poznaniu i odpadli z Ligi Europejskiej. Teraz płacze Braga, a przecież warunki dla obu drużyn były identyczne. Wygraliśmy 1:0, bo byliśmy lepsi, wiedzieliśmy dokładnie, jak będą grać, czego się spodziewać. Ja na przykład dostałem od trenerów płytę DVD i wiedziałem, jak zachowują się przy stałych fragmentach gry, jak strzelają ich najlepsi piłkarze.
Patrz też: Mecz Lech - Braga. Siergiej Kriwiec: Uciszyliśmy Bakero
- Jutrzejszy mecz będzie dla Bragi pięćdziesiątym w historii występów w Pucharze UEFA i Lidze Europejskiej.
- W takim razie trzeba im popsuć ten jubileusz. Nasz plan jest prosty: wracamy z Bragi z awansem.
- Wygrana 1:0 to skromna zaliczka. Mogą być potrzebne dodatkowe rzuty karne... Ćwiczyliście je?
- Nastawiamy się na awans po 90 minutach, bez dogrywki i rzutów karnych. Braga musi zaatakować i to jest szansa dla nas. Szybko strzelona bramka postawiłaby ich pod ścianą. Chodzi o to, aby szybko opadły im piórka. Karnych nie ćwiczyliśmy, bo stan boisk w Polsce na to nie pozwalał. Jednak zapewniam, że umiemy to robić, a w drużynie jest kilku specjalistów od "jedenastek", jak Bosacki, Stilić czy Rudnevs, a nawet bramkarz Kotorowski (śmiech).
- Rewanż z Bragą będzie tak samo nerwowy jak drugie spotkanie z Juventusem (1:1), które zapewniło Lechowi awans do 1/16 finału?
- Z Juventusem mogliśmy kalkulować, bo wiedzieliśmy, że jak coś nie wyjdzie, to w zapasie jest jeszcze mecz ostatniej szansy z Salzburgiem. Teraz takich kalkulacji nie ma, a stawka jest znacznie większa, bo w końcu chodzi o przepustkę do 1/8 finału.
Dziwne trybuny
Estadio Municipal de Braga, czyli stadion Sportingu, otwarty został 30 grudnia 2003 roku. Koszt budowy to 83,1 mln dolarów. Stadion, który może pomieścić 30 154 widzów, był jedną z aren EURO 2004. Oryginalny obiekt posiada tylko dwie wysokie trybuny wzdłuż boiska. Za jedną bramką znajduje się pusta przestrzeń, za drugą ogromna lita skała.
Nie przegap
Braga - Lech
Dziś, TV4, 21.05