"Super Express": - 99 procent kibiców twierdzi, że Lech wysoko przegra z Manchesterem...
Jasmin Burić: - W takim razie ja jestem w tym jednym procencie, który uważa, że w Anglii nie przegramy. Czeka mnie najtrudniejszy mecz w karierze, ale jestem spokojny. Zresztą ja rzadko się denerwuję. Nie przeraża mnie to, że Manchester ma 30 piłkarzy, a każdy z nich jest dużo droższy i sławniejszy ode mnie.
Przeczytaj koniecznie: Lech Poznań - Manchester City. Polacy, uważajcie na tego bandytę Nigela de Jonga
- Jaki był twój najgorszy mecz w karierze pod względem puszczonych goli?
- Kiedyś z młodzieżówką Bośni przegrałem z Francją 0:4. Wyciągać cztery razy piłkę z bramki to fatalne uczucie. Ale nie sądzę, abym dzisiaj znów miał je przeżyć.
- Na pewno? Przy takiej formie Lecha obawy o wynik są duże...
- Nasza gra jest dużo lepsza niż wyniki. W każdym meczu mamy trzy-cztery świetne okazje, tyle że ich nie wykorzystujemy. Ale skuteczność wróci. A poza tym Liga Europejska to inna bajka. Inne stadiony, rywale, adrenalina. I łatwiej nam się gra, bo w lidze polskiej musimy, a w pucharach możemy. To duża różnica. Po losowaniu mówiono, że wywalczymy w tej grupie najwyżej jeden punkt. A mamy już cztery.
- Dzisiaj na twoją bramkę padnie mnóstwo strzałów...
- Ale ja lubię, gdy do mnie strzelają. Wolę więcej akcji pod moją bramką, bo mogę się pokazać. Najgorsze są mecze, kiedy rywal raz uderza, a nierozgrzany bramkarz nie zdąży zareagować. Spotkanie z Manchesterem, ze względu na mnie i Semira Stilicia, będzie oglądała cała Bośnia. To może być dla mnie przepustka do reprezentacji.
Patrz też: Lech Poznań - Manchester City. Anglicy boją sie polskich kibiców
- Sporo pretensji było do ciebie po golu puszczonym w meczu z Lubinem...
- Strzał Bartczaka był trudny. Piłka "zwariowała" w powietrzu i zmieniała kierunek lotu. Wiem, że w telewizji fajnie się to analizuje, ale ja miałem niecałą sekundę na reakcję.
- Mówi się, że Manchester zagra drugim składem.
- To jeszcze gorzej, bo ich drugi skład jest równie dobry jak pierwszy, a bardziej umotywowany. Ci piłkarze będą się chcieli pokazać trenerowi Manciniemu, bo kosztują miliony, a nie grają tyle, ile by chcieli. Wyjdą na nas z podwójną agresją. Ale ja się nie boję. Przecież to mecz, a nie wojna. W Manchesterze na pewno nie umrę...