- Teraz mamy spokój, nie musimy do końca bić się o awans - mówi Kotorowski. - Zrobiliśmy coś, co wydawało się niemożliwe. Po losowaniu twierdzono, że sobie nie poradzimy, że z Salzburgiem będziemy walczyć o trzecie miejsce. Cieszyłem się, że przyjdzie nam grać z takimi kozakami jak Juventus czy Manchester City. Można powiedzieć, że to była grupa jak Ligi Mistrzów. Czuliśmy się, jakbyśmy w niej grali naprawdę. Dużego kopa dał nam remis w Turynie, bo po nim uwierzyliśmy, że jednak w tej grupie nie będziemy tylko statystami.
Kotorowski nie ma wątpliwości, że Red Bull Salzburg będzie chciał zmazać plamę za przegraną w Poznaniu (0:2).
- Ten mecz to walka o prestiż - zaznacza. - Salzburg zamyka tabelę naszej grupy, ale nie oznacza to wcale, że jest to słaby zespół. Nas interesują trzy punkty. Gramy o zwycięstwo w meczu i prymat w tej grupie śmierci.
Bramkarza "Kolejorza" niepokoi prognoza pogody. W trakcie spotkania temperatura ma spaść do minus 10 stopni.
- Z powodu opadów śniegu nasz wylot do Salzburga był opóźniony - mówi "Kotor". - Warunki w Salzburgu będą podobne do tych, które panowały w starciu z Juventusem w Poznaniu. Dla bramkarza to fatalna wiadomość. W meczu z "Juve" na moich rękawicach pojawił się lód. I w takich warunkach trudno chwytać piłkę.
Od piątku piłkarze Lecha rozpoczynają urlopy, ale tego dnia dowiedzą się, z kim przyjdzie im się zmierzyć w 1/16 finału Ligi Europejskiej.
- Chciałbym wylosować drużynę z ciepłego kraju - uśmiecha się Kotorowski, który niebawem rozpocznie z klubem rozmowy na temat przedłużenia kontraktu o dwa lata.