Barcelona nie zachwyciła, ale wygrała. Zadecydował gol-przypadek [WIDEO]

2017-09-28 0:43

FC Barcelona nie zagrała w Lizbonie wielkiego meczu. Sporting dzielnie walczył z Dumą Katalonii. Gospodarzom zabrakło jednak szczęścia. Przegrali po pechowym golu samobójczym, którego w 48. minucie zanotował Sebastian Coates. Katalończycy po dwóch kolejkach Ligi Mistrzów zajmują pierwsze miejsce w grupie z kompletem zwycięstw na końcie.

Sporting nie postawił autobusu na własnej połowie. Wręcz przeciwnie. Piłkarze z Lizbony wysoko atakowali rywali, utrudniając im rozegranie piłki. Sami starali się nękać Marc-Andre Ter Stegena, ale strzały gospodarzy były albo zablokowane, albo niecelne. Barca szukała recepty na dobrze zorganizowaną defensywę Portugalczyków. Bez ustanku próbowała miękkich zagrań za linię obrony, ale zawodnicy Sportingu świetnie czytali zamiary Katalończyków. W 28. minucie w końcu zrobiło się groźnie pod bramką Rui Patricio. Z ostrego kąta uderzył Luis Suarez, ale golkiper odbił ten strzał. Kilkanaście sekund później poprawiał Leo Messi głową. Argentyńczyk trafił w sam środek bramki. W 29. minucie odpowiedzieli gospodarze. Piłka kopnięta przez Bruno Fernandesa wylądowała jednak w rękawicach Ter Stegena.

Serca kibiców gospodarzy zadrżały w 36. minucie. Dośrodkowanie z głębi pole spadło na głowę Samuela Umtitiego, który strącił piłkę przed bramkę. Gola pewnie zdobyłby nadciągający Gerard Pique, gdyby nie interwencja "last minute" Jeremy'ego Mathieu. W końcówce pierwszej połowy miejsce miała kuriozalna sytuacja. Seydou Doumbia padł tuż przed szesnastką po starciu z Pique. Sędzia uznał jednak, że Iworyjczyk symulował i obdarował go żółtą kartką. Tyle, że piłkarz Sportingu potrzebował pomocy medycznej i okazało się, że nie jest w stanie kontynuować gry. Zastąpił go Bas Dost, co każe się zastanawiać, czy orzeczenie arbitra było prawidłowe?

Barcelona mogła zejść do szatni z prowadzeniem. Leo Messi sprytnie ruszył do prostopadłej piłki, wykorzystując gapiostwo defensywy. Minął rywala i już oddawał strzał z bliska, ale w porę wślizg wykonał Fabio Coentrao. Dzięki byłem graczowi Realu Madryt do przerwy nie padł ani jeden gol.

W 48. minucie Sporting w końcu stracił bramkę, ale uczynił to w sposób bardzo pechowy. Luis Suarez główkował ze siebie i nastrzelił Sebastiana Coatesa. Piłka odbiła się w tak nieszczęśliwy sposób, że wpadła do siatki obok bezradnego Patricio. Gospodarze właściwie sami wpakowali sobie piłkę do bramki.

Wydawało się, że Katalończycy kontrulują przebieg meczu. W 71. minucie wrócili jednak z dalekiej podróży. Piłkarz Sportingu znalazł się oko w oku z Ter Stegenem, lecz górą wyszedł z tego pojedynku niemiecki bramkarz gości. Zaczął się dobry fragment meczu w wykonaniu gości. Bruno Fernandes przymierzył z powietrza, ale strzał na ciało przyjął Umtiti. Świetną okazję miał William Carvalho, któremu przytomnie zgrał w szesnastce Dost. Portugalczyk fatalnie chybił. Kilka minut przed końcem regulaminowego czasu wszystko mógł rozstrzygnąć Paulinho. Nie popisał się Coates, ale jego błąd naprawił wyborną paradą bramkarz miejscowych. Wynik nie uległ już zmianie i Barca odniosła cenne zwycięstwo. O porażce Sportingu przesądził samobójczy gol-przypadek.

Sensacja w Azerbejdżanie o krok

PSG wykluczony z Ligi Mistrzów?

Piłkarz poprosił o zmianę, bo nie wytrzymał dopingu kibiców

SPORTING LIZBONA - FC BARCELONA 0:1 (0:0)

Bramki: Sebastian Coates 49 (s)

Żółte kartki: Gelson Martins, Fabio Coentrao, Seydou Doumbia, Marcos Acuna, Sebastian Coates, Cristiano Piccini - Nelson Semedo

Sporting: Patricio - Piccini, Coates, Mathieu, Coentrao (73. Silva) - Martins, Carvalho, Battaglia, Fernandes, Acuna (73. Cesar) - Doumbia (44. Dost)

Barcelona: Ter Stegen - Roberto (87. Gomes), Pique, Umtiti, Alba - Busquets, Iniesta (80. Paulinho), Rakitić - Semedo, Suarez (89. Vidal), Messi

Najnowsze