- Przed meczem mówiłem, że to nie będzie łatwe, przyjemne spotkanie i to się sprawdziło – podkreślał Dawid Szwarga. - Było wymagające pod względem naszej cierpliwości w ataku, umiejętności wejścia na połowę przeciwnika i przyśpieszenia gry w odpowiednim momencie. Miałem świadomość, że będziemy dominować, ale nie będziemy stwarzać zbyt wielu okazji.W drugiej połowie lepiej korzystaliśmy z naszego ustawienia, lepiej diagnozowaliśmy momenty do tego przyśpieszenia i dzięki temu stworzyliśmy więcej sytuacji podbramkowych – dodawał.
Szwarga nie jest debiutantem na międzynarodowej arenie; był przecież asystentem Marka Papszuna, kiedy Raków walczył o fazę grupową Ligi Konferencji Europy. Dlatego doskonale wie, „czym się je” rozgrywki pucharowe. - By być skutecznym w europejskich pucharach, trzeba umieć przetrwać trudne momenty, a nawet zespół teoretycznie niżej notowany potrafi stworzyć sobie sytuacje – zaznaczał, przypominając m.in. dwie świetne interwencje Vladana Kovacevicia z pierwszej połowy.
- My te momenty przetrwaliśmy, dzięki czemu możemy cieszyć się ze zwycięstwa i z niewielkiej zaliczki, z którą pojedziemy do Estonii. W rewanżu rywal zagra u siebie, być może będzie ustawiony nieco wyżej, ale przygotujemy się do tego spotkania odpowiednio i zrobimy wszystko, by awansować do drugiej rundy – zapowiadał opiekun Rakowa.
Wyznał też na koniec, że niełatwo mu było utrzymać „kamienną twarz”, którą rzeczywiście imponował przez całe 90 minut. Wynikała ona przede wszystkim z odpowiedzialności za podopiecznych. - Starałem się zachować spokój, bo nawet jeśli to był debiut, najważniejsze jest dobro drużyny - przypominał. - A dla dobra drużyny warto odłożyć swoje emocje na bok. Ważne też było, żeby cały sztab nie uległ emocjom, za to merytorycznie oceniał spotkanie. To się chyba udało, dzięki czemu – po uwagach przekazanych w przerwie na chłodno – udało się nam zagrać drugą połowę lepszą niż pierwszą – zakończył Dawid Szwarga.