Dawid Szwarga przyzwyczaił już kibiców – i oczywiście swych zawodników także – do zachowań, których nie widzi się w wykonaniu innych szkoleniowców. Przed meczem z Karabachem Agdam w drugiej rundzie eliminacyjnej bardzo długo przyglądał się rozgrzewce rywali, zupełnie nie zwracając uwagi na swój zespół. Barwnie wyjaśniał potem przyczyny takie postępowania, które wywołało zaciekawienie obserwatorów.
Nietypowo – w opisany na wstępie sposób - zareagował także na wtorkową porażkę swej drużyny. Na pomeczowej konferencji padło oczywiście pytanie o wspomniane „kółeczko” częstochowian na środku boiska. Trener był w nim przecież głównym aktorem, gwałtownie gestykulując i ekspresyjnie przekazując zawodnikom kilka uwag.
- To był przekaz, który zawierał wszystko to, co zapewne czuli sami zawodnicy, wszyscy członkowie sztabu, ale i wszyscy kibice: że nic się jeszcze nie zakończyło – tłumaczył oględnie Dawid Szwarga. - Przed nami mecz na wyjeździe z drużyną, z którą możemy nawiązać równorzędną rywalizację i wygrać. To jest jak najbardziej do zrobienia. I to powiedziałem drużynie – dodawał.
Ciut więcej do tych wyjaśnień dorzucił potem golkiper Rakowa. - To były jasne słowa: że co prawda nie wygrała w Kopenhadze ani Sevilla, ani Borussia Dortmund, ani nawet Manchester City (rywale Duńczyków w fazie grupowej Ligi Mistrzów w jej poprzedniej edycji – dop. aut.), ale może to zrobić Raków – przytaczał słowa szkoleniowca Vladan Kovacević. I najwyraźniej trenerski przekaz dotarł, skoro bośniacki bramkarz zakończył rozmowę mocnym akcentem. - Głowy do góry, jedziemy z wiarą na rewanż – zapewnił.