Napoli po pięciu kolejkach fazy grupowej Ligi Mistrzów miało sześć punktów, czyli o trzy mniej, niż zajmujący drugie miejsce Szachtar Donieck. Włosi na wyjeździe mierzyli się z Feyenoordem Rotterdam, który w tej edycji Champions League nie zdobył choćby jednego "oczka". Musieli wygrać to spotkanie, ale liczyć też na korzystny wynik w Charkowie. BY mogli awansować do 1/8 finału, konieczne było, by Manchester City pokonał Szachtar.
Sęk w tym, że Feyenoord w ostatnim meczu, i to na swoim stadionie, chciał dać wreszcie kibicom powody do radości. Z kolei "The Citizens" na Ukrainie grali z kilkoma rezerwowymi w składzie. Pep Guardiola oszczędzał swoich podstawowych zawodników przed niedzielnymi derbami z Manchesterem United. Dlatego zadanie Napoli wcale nie było takie łatwe, jak przynajmniej pozornie się wydawało.
Ale w Rotterdamie goście zaczęli wręcz kapitalnie. Już w drugiej minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i sporym zamieszaniu w polu karnym do piłki dopadł Piotr Zieliński, który z bliska trafił do siatki. Polak znów rozpoczął mecz Ligi Mistrzów w pierwszym składzie - tym razem na nieco nietypowej dla siebie pozycji, bo na lewym skrzydle - i w najlepszy możliwy sposób podziękował trenerowi za zaufanie. Co ciekawego był to jego drugi kolejny mecz w Champions League z bramką, bo dwa tygodnie temu trafił też przeciwko Szachtarowi.
Napoli zaczęło mocno, niedługo później mogło nawet podwyższyć prowadzenie, ale podopiecznym Maurizio Sarriego cały czas brakowało skuteczności. A gdy wreszcie opadli z sił, do ataku ruszył Feyenoord. Niesieni fanatycznym dopingiem licznie zgromadzonych na trybunach fanów gospodarze naciskali na rywali z coraz większą zaciekłością, co w końcu udało się przełożyć na trafienie. Po ładnym dośrodkowaniu z bocznej strefy boiska główką do siatki trafił Nicolai Jorgensen doprowadzając do ekstazy holenderskich fanów.
Wydawało się, że w drugiej połowie Napoli powinno ruszyć do huraganowych ataków, byle tylko wygrać. Ale chyba w szatni piłkarze gości poznali wynik drugiego meczu tej grupy, gdzie Szachtar dwoma bramkami prowadził z Manchesterem. To z kolei powodowało, że Włosi nie mają szans na awans. I chyba nieco się tym podłamali, bo po przerwie nie wyglądali na drużynę, która wierzy jeszcze w zajęcie drugiego miejsce i promocję do 1/8 finału.
Z kolei Feyenoord z minuty na minutę coraz mocniej naciskał chcąc dać kibicom powody do radości na sam koniec swojej przygody z europejskimi pucharami w tym sezonie. Gdy czerwoną kartką został ukarany Tony Vilhena niektórzy z fanów mogli stracić nadzieję w zwycięstwo, ale najważniejsze, że wierzyli w to sami piłkarze. W doliczonym czasie gry na 2:1 trafił rezerwowy Jeremiah St Juste i zapewnił swojej drużynie pierwsze punkty w fazie grupowej LM. I to od razu trzy! Napoli z kolei przegrało i na wiosnę wystąpi w fazie pucharowej Ligi Europy.
FEYENOORD ROTTERDAM - SSC NAPOLI 2:1
Bramki: Piotr Zieliński 2 - Nicolai Jorgensen 33, Jeremiah St Juste 91
Żółte kartki: Jeremiah St Juste - Dries Mertens
Czerwona kartka: Tony Vilhena (dwie żółte)
Feyenoord: Vermeer - Nieuwkoop (76. St Juste), Van Beek, Tapia, Malacia - Amrabat, Toornstra, Vilhena - Berghuis (72. Larsson), Jorgensen, Boetius
Napoli: Reina - Maggio (64. Rui), Albiol, Koulialy, Hysaj - Allan (60. Rog), Diawara, Hamsik - Callejon (74. Ounas), Mertens, Zieliński