Nie tak wyobrażali sobie ten wieczór fani polskiego futbolu. Lech po pokonaniu przed własną publicznością Karabachu 1:0 na mecz rewanżowy udał się z minimalną zaliczką. Początek spotkania w Azerbejdżanie był dla „Kolejorza” wymarzony, już po kilkudziesięciu sekundach poznaniacy objęli bowiem prowadzenie. Były to jednak miłe złego początki, wraz z upływem czasu coraz większą przewagę osiągali bowiem gospodarze, rozwiewając nadzieje polskiego zespołu na awans. Ostatecznie skończyło się na pięciu golach dla Karabachu, choć mogło być ich jeszcze więcej.
Po zakończeniu spotkania na piłkarzy oraz działaczy Lecha wylała się prawdziwa fala krytki, czemu tak naprawdę trudno się dziwić. Do tego grona należy także Maciej Żurawski, który skomentował występ „Kolejorza” w rozmowie z Polsatem Sport. - Czy taki rozmiar porażki to powód do wstydu? Trochę tak. Tak to wyglądało, że nasza polska drużyna nie potrafiła w żaden sposób odpowiedzieć na wydarzenia boiskowe – nie ukrywał rozczarowania były zawodnik poznańskiego klubu. - Przypomnijmy sobie, jak wyglądała bramka dla Lecha – wysoki odbiór piłki, prostopadłe podanie i skuteczny strzał. W drugiej połowie nie wiem, ile było takich prób odbioru u Lecha. Było też dużo głupich strat. Dochodziło do kilku fatalnych strat. Jak przegrywasz 1:5, to już coś znaczy… I przegrywasz z Karabachem – nic nie ujmując tej drużynie, ale to jest pierwsza runda kwalifikacji – nie szczędził „Kolejorzowi” gorzkich słów.
Lech Poznań po porażce z Karabachem stracił szanse na awans do Ligi Mistrzów, ale wcale nie musi oznaczać to końca przygody z europejskimi pucharami. Podopieczni Johna van den Broma „spadli” do el. Ligi Konferencji Europy, gdzie będą musieli wygrać aż trzy dwumecze, by dostać się do fazy grupowej.
Maciej Żurawski zdecydowanie najmocniej kojarzony jest z występami w Wiśle Kraków, ale wcześniej reprezentował on również barwy Lecha Poznań. Dla „Kolejorza” napastnik występował w latach 1997-1999, notując w tym czasie 56 występów i strzelając 19 bramek.