Pod koniec września, w drugiej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów, starli się ze sobą dwaj giganci. Rywalizację Bayernu z PSG zapowiadano jako mecz dwóch kandydatów do końcowego triumfu w Champions League, ale na Parc de Princes rządziła tylko jedna drużyna. Paryżanie zagrali prawdziwy koncert, wykorzystali praktycznie wszystkie niedoskonałości rywali i rozbili ich aż 3:0. Jedną z ofiar tamtej klęski stał się ówczesny trener Bawarczyków Carlo Ancelotii, który niedługo później stracił pracę.
Od tamtej pory w Monachium zmienił się tylko szkoleniowiec - Włocha zastąpił bowiem Jupp Heynckes - a jakby zmieniło się wszystko. We wtorkowy wieczór na Allianz Arena PSG podejmowała bowiem zupełnie inna drużyna, niż we wrześniu. Bayern był żądny rewanżu za wrześniową klęskę i od pierwszych minut realizował swój plan na zemstę. Ofensywni zawodnicy gospodarzy wysokim pressingiem atakowali obrońców paryżan zmuszając ich do popełniania błędów. A gdy odzyskiwali piłkę, to grali z dużym pomysłem i polotem. Trzeba przyznać, że świetnie weszli w meczu, bo już w ósmej minucie na 1:0 trafił Robert Lewandowski. Polak wykorzystał gapiostwo defensorów rywali oraz złamaną przez Daniego Alvesa linię spalonego i bez problemu trafił do siatki. Wielką zasługę przy tym trafieniu miał jednak James Rodriguez, który zainicjował całą akcję.
Kolumbijczyk był tego dnia jednym z najlepszych na boisku. Podobnie jak Corentin Tolisso. I to właśnie ta dwójka w końcówce pierwszej połowy dała Bayernowi bramkę na 2:0. Rodriguez idealnie dośrodkował, a Francuz pewnym strzałem głową nie dał szans golkiperowi gości. Wtedy w pierwsze miejsce Bawarczyków w grupie "B" uwierzyli nawet ci, którzy wcześniej nie mieli na to większych nadziei. Wystarczyło bowiem strzelić PSG dwa gole po przerwie, co wcale nie rysowało się jako "mission impossible". Bo paryżanie nie byli tego dnia najlepiej dysponowani, zarówno w przodzie, jak i w defensywie.
Ale już na początku drugiej połowy pokazali, że nie zamierzają dać rywalom poszaleć i wyrwać sobie zwycięstwa w grupie. Z szatni wyszli niezwykle naładowani, co przełożyło się na bramkę kontaktową autorstwa Kyliana Mbappe. A to i tak było dla nich mało! Szukali kolejnych trafień i jedynie brakowało im skuteczności, bo albo nie trafiali w bramkę, albo świetnie bronił Sven Ulreich. Z czasem zapał PSG osłabł, a Bayern znów przejął inicjatywę. I podwyższył prowadzenie. Po kapitalnej akcji Kingsleya Comana i podaniu w pole karne drugi raz do siatki trafił Tolisso.
Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie, choć obie strony stworzyły sobie kolejne sytuacje. Szczególnie szalona była końcówka meczu, kiedy to do siatki mogli trafić chociażby Mbappe czy Lewandowski, jednak obu panom w dogodnych okazjach zabrakło zimnej krwi. Zwycięstwo Bayernu 3:1 oznacza, że Bawarczykom udał się rewanż za porażkę w Paryżu, ale nieco im zabrakło, by wyprzedzić paryżan w grupie i zająć w niej pierwsze miejsce.
BAYERN MONACHIUM - PARIS SAINT-GERMAIN 3:1
Bramki: Robert Lewandowski 8, Corentin Tolisso 37, 69 - Kylian Mbappe 50
Żółte kartki: Joshua Kimmich, James Rodriguez, Corentin Tolisso, Sebastian Rudy - Marquinhos, Julian Draxler
Bayern: Ulreich – Kimmich, Sule, Hummels, Alaba (85. Rafinha) – Tolisso, Rudy – Coman, Rodríguez (83. Vidal), Ribery (67. Mueller) – Lewandowski.
PSG: Areola – Alves, Marquinhos, Silva (72. Kimpembe), Kurzawa – Verratti, Rabiot, Draxler (91. Lo Celso) – Mbappe, Cavani, Neymar