Przed kilkoma miesiącami wspomniany Andriejew był o krok od podpisania kontraktu z warszawską Legią. Jednak w stolicy uznano, że napastnik Lewadii jest za słaby.
- W Legii niech żałują, że nie wzięli Rosjanina - mówi wprost Wiktor Lewada. - Chłopak ma talent i smykałkę do strzelania goli. Zgadzam się, że jak przyjechał na testy do Polski, to był akurat w słabszej formie. Ale właśnie w takich sytuacjach trzeba mieć nosa, żeby dostrzec talent. Legia straci, bo mogłaby sprzedać go za duże pieniądze. Już teraz mam dla niego oferty z Hiszpanii, Norwegii, Rosji i Węgier. Na pewno sprzedam Nikitę latem - zapewnia właściciel estońskiego klubu.
Lewadia w krajowych rozgrywkach nie ma sobie równych, odprawiając rywali z bagażami kilku goli.
- Mamy bombowy atak! Czy próbuję wystraszyć Wisłę? Nie, cieszę się, że nie muszę się martwić o strzelanie bramek - uśmiecha się Ukrainiec. - Bo jak nawet "zatnie się" Andriejew, to zaraz strzelamy z drugiego pistoletu, który nazywa się Witalij Gusiew. Słabiej wygląda w Lewadii obrona. Ale uważnie oglądaliśmy cztery mecze Wisły z poprzedniego sezonu i chłopcy wiedzą, że trzeba będzie zaopiekować się Pawłem Brożkiem tak, aby nam krzywdy nie zrobił - zauważa.
Właściciel Lewadii przyznaje, że ucieszył się z wylosowania Wisły Kraków, bo dzięki temu więcej pieniędzy wpłynie do klubowej kasy.
- Polacy także się pewnie cieszą, myślą, że los był dla nich łaskawy i przyniósł im Estończyków - mówi z przekąsem. - Wisła to poprzeczka zawieszona wysoko i trudno nam będzie ją przeskoczyć. Ale takie BATE Borysów w ubiegłym sezonie z eliminacji dotarł do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Skoro Białorusinom się udało, to dlaczego nam ma się nie udać? Jak wyeliminujemy Wisłę, to będziemy w Estonii bohaterami.
Jaki dziś będzie wynik? Lewada nie chce zabawić się w typowanie.
- Kiedyś bawiłem się w takie wróżby i wyszło głupio - zdradza Ukrainiec. - Powiedziałem, że wygramy wysoko, a tymczasem dostaliśmy niezłe lanie od rywali. Zrobiłem się wtedy przesądny i nie chcę zapeszać, bo po co kusić los?