Piotr Zieliński zachwycił wszystkich swoim występem przeciwko Liverpoolowi w pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów. Polak przeciwko „The Reds” strzelił dwie bramki (w tym z karnego) i miał asystę przy golu Anguissy. Niestety, w starciu ze szkockim Rangers już tak dobrze, przynajmniej w liczbach, mu nie poszło, a co więcej, zmarnował on rzut karny – McGregor zdołał obronić jego strzał (nawet dwukrotnie, ale po pierwszej interwencji jedenastka została powtórzona). Obserwatorzy zauważyli, że Zieliński nie miał w tym spotkaniu ochraniaczy na piszczele – co jest nie tylko ryzykowne, bowiem zwiększa szansę na odniesienie kontuzji, ale też niezgodne z przepisami.
Czy Szachtar straci na grze w Warszawie? Są dobre informacje dla mistrzów Ukrainy
Piotr Zieliński ryzykował grą bez ochraniaczy
Nie trzeba chyba specjalnie tłumaczyć, dlaczego gra bez ochraniaczy na piszczele zwiększa ryzyko kontuzji. Zwłaszcza w meczu ze szkocką drużyną, której ostra gra nie jest obca. – Ja rozumiem, że to w jakiś sposób ogranicza (sam nie lubiłem, jak się grało w juniorach), ale np. taki mecz Polska-Szkocja i uderzenie w piszczel Lewego pokazało, że warto te ochraniacze mieć. Pomijając przepisy – skomentował na Twitterze tę sytuację Tomasz Witas z Canal+ Sport.
Krwawe burdy na stadionie w meczu Ligi Mistrzów. Drastyczna relacja, okropne obrażenia kibica
Okazuje się, że Zieliński nie tylko ryzykował własnym zdrowiem, ale też nie zastosował się do przepisów do gry w piłkę nożną. W myśl regulaminu, ochraniacze na piszczele to część obowiązkowego stroju zawodników. Inną sprawą jest fakt, że sędziowie nie przywiązują do tego konkretnego elementu takiej uwagi, więc uszło to Zielińskiemu na sucho.
Listen to "SuperSport" on Spreaker.