To nie był łatwy mecz do prowadzenia. Nie dość, że nie które akcje toczyły się w niesamowitym tempie, to w dodatku zawodnicy obu drużyn nie oszczędzali się. W takich sytuacjach mawia się, że na boisku "trzeszczały kości". Świadczyć może o tym liczba żółtych kartek, jakie pokazał Marciniak.
Polak ośmiokrotnie upominał zawodników, ale tylko dwukrotnie graczy PSG. To między innymi o to miał pretensje Klopp już po spotkaniu. - Trzykrotnie w Anglii wygrywaliśmy klasyfikację fair-play, a on zrobił z nas rzeźników. Były jeden czy dwa faule, za które można było dać kartki, ale wszystkie pozostałe to niewiarygodne decyzje - stwierdził niemiecki szkoleniowiec.
Spore kontrowersje wywołał też rzut karny dla Liverpoolu. Początkowo, po faulu Angela Di Marii na Sadio Mane, Marciniak nie wskazał na "wapno". Uczynił to dopiero po interwencji arbitra bramkowego, Pawła Raczkowskiego. Decyzja wydaje się słuszna, ale i z tym nie zgadza się Klopp.
- Dostaliśmy rzut karny, ale sędzia nie chciał go początkowo podyktować. Nie wiem, jak to możliwe. Sędzia musi być przygotowany na taki mecz, a on wydawał się nieprzygotowany - powiedział trener angielskiej ekipy. Dodał również, że po faulu Marco Verrattiego na Joe Gomezie Włoch powinien zobaczyć czerwoną, a nie żółtą kartkę.
Polecany artykuł: