To było prawdziwe święto dla fanów Millwall. Po raz kolejny, wracająca na zaplecze angielskiej ekstraklasy drużyna miała możliwość mierzyć się z Evertonem w Pucharze Anglii. Mecz odszedł jednak w cień zdarzeń, do których doszło przed stadionem. Problem kibiców w Anglii jest wciąż duży, a w weekend przeciwnicy tej teorii dostali kolejny argument na dowód, że się mylą.
Brutalne starcia dość szybko rozgoniła policja, ale około stu osób, które brało udział w bójce zdążyło zadać sobie sporo ran. Najboleśniej przyjście na mecz będzie wspominał Jay Burns, który wrócił do domu z kilkunastoma szwami na twarzy. To efekt... ataku nożem, którego był ofiarą. Kibic pokazał na swoim Facebooku, jak wyglądał tuż po spotkaniu i po wizycie w szpitalu.
UWAGA: Zdjęcia mogą być drastyczne.
- Dzięki wszystkim, którzy się do mnie odezwali. Jestem kompletnie zdruzgotany, jeśli chodzi o wygląd mojej twarzy. Nie mogę patrzeć w lustro - napisał w poście Jay Burns, poszkodowany kibic Evertonu. O powadze sytuacji mówi także liczba szwów na jego twarzy.
Po dramatycznych zdarzeniach i równie dramatycznym spotkaniu, Millwall pokonuje u siebie Everton i awansuje do kolejnej rundy FA Cup. Mecz zakończył się wynikiem 3:2, a decydującego gola w czwartej minucie doliczonego czasu gry zdobył Murray Wallace.