W minioną sobotę Southampton grał ligowy mecz z Huddersfield (1:1), ale w kadrze na to spotkanie zabrakło Virgila Van Dijka. Nie chodziło jednak o żadną kontuzję. Holender nie miał problemów zdrowotnych, a na to starcie nie został powołany decyzją trenera. To wywołało falę spekulacji dotyczących zmiany klubu przez 26-letniego stopera.
A to nie byłby pierwszy raz, gdy z tego powodu jest on odsuwany od zespołu. Przypomnijmy, że już latem oficjalnie ogłosił chęć zmiany pracodawcy. Wtedy jednak "Święci" nie wyrazili zgody na jego transfer, a samego zawodnika zesłano do rezerw, by tam przemyślał swoje zachowanie. Wydaje się jednak, że Van Dijk dopnie swego po kilku miesiącach od tamtych wydarzeń. Brytyjscy dziennikarze są niemal przekonani, że jego brak w kadrze meczowej w miniony weekend oznacza, że porozumiał się już z nowym klubem i zimą odejdzie z Southampton.
Chętnych jest kilku. Mówiło się m.in. o zainteresowaniu ze strony Manchesteru City czy Chelsea, ale podobno najbliżej ściągnięcia stopera jest Liverpool. Który ostatnio wręcz szasta pieniędzmi. Latem pobił rekord transferowy kupując z AS Roma Mohameda Salaha za 39 milionów funtów, a na dodatek doszedł do porozumienia z RB Lipsk w sprawie kupna Naby'ego Keity, który na Anfield ma trafić w lipcu 2018 roku i kosztować nawet ok 66 milionów funtów. Media na Wyspach donoszą jednak (m.in. Daily Star czy Sunday World), że klub z Merseyside jest gotów jeszcze raz pobić swój rekord.
Chodzi właśnie o Van Dijka. Southampton może na tej transakcji zarobić nawet 70 milionów funtów! Dziennikarze twierdzą, że osiągnięto już porozumienie w sprawie tego transferu i jest on na ostatniej prostej. Wiele wskazuje więc na to, że już zimą Liverpool wyda górę pieniędzy na kolejnego znakomitego piłkarza. Ale jeśli Holender sprawdzi się przynajmniej w połowie tak, jak Salah, to na Anfield nie będą raczej żałować.
ZOBACZ: Piłkarz Manchesteru ściągnięty z łóżka przez trenerów. Niecodzienny powód