O przejęciu Newcastle United przez arabski fundusz PIF mówiło się już przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu. Wtedy jednak aprobaty nie wyraziły władze Premier League, co przesunęło w czasie finalizację całej transakcji. Przed kilkoma tygodniami udało się bowiem dograć wszystko na ostatni guzik i „Sroki” znalazły się wreszcie w rękach właścicieli, których budżet szacuje się na ponad 300 miliardów funtów. Nic więc dziwnego, że momentalnie ruszyła lawina spekulacji dotyczących rzekomych celów transferowych oraz – przede wszystkim – nowego szkoleniowca. I choć w mediach przewijało się wiele medialnych nazwisk – m.in. Steven Gerrard, Paulo Fonseca, Antonio Conte czy Unai Emery – wybór nowych władz klubu finalnie padł na Eddiego Howe’a.
- To ogromny zaszczyt, że zostaję trenerem klubu o tym statusie i historii, jak Newcastle United. To dzień wielkiej dumy dla mnie i dla mojej rodziny. To wspaniała okazja. Przed nami mnóstwo pracy. Nie mogę doczekać się przyjazdu na obiekty treningowe i spotkania z zawodnikami – powiedział nowy szkoleniowiec „Srok” niedługo po podpisaniu kontraktu. Eddie Howe znany jest przede wszystkim z pracy w Bournemouth, które objął jeszcze w League One (trzeci poziom rozgrywkowy w Anglii), a następnie doprowadził aż do Premier League, gdzie jego drużyna często była chwalona za przyjemną dla oka grę i wyniki ponad stan).
Dla Newcastle United ogłoszenie Eddiego Howe’a jest pierwszym krokiem w celu zbudowania światowej potęgi. Rzecz jasna celem drużyny pod wodzą 43-latka w tym sezonie będzie utrzymanie w Premier League, w 11 dotychczasowych spotkaniach „Sroki” ugrały bowiem zaledwie 5 punktów i znajdują się aktualnie na przedostatniej lokacie w ligowej tabeli. Można jednak śmiało zakładać, że klub z Tyneside przejdzie zimą do transferowej ofensywy, aby umożliwić nowemu szkoleniowcowi realizację założonych celów.