"Super Express": - Sir Alex Ferguson nie będzie już menedżerem Manchesteru United. Czy to dobry moment na rozstanie?
Tomasz Kuszczak: - Ten dzień kiedyś musiał nastąpić. Przecież już wiele razy deklarował, że odchodzi, ale później zmieniał zdanie. Teraz uznał, że czas skończyć. Zostawia drużynę w świetnej kondycji, jako mistrza Anglii.
- Kto wydaje się najlepszym kandydatem, aby go zastąpić?
- Jestem przekonany, że Ferguson wskazał już następcę. To trener, który w jego ocenie idealnie odnajdzie się na Old Trafford. Może będzie to Jose Mourinho, może jego rodak David Moyes z Evertonu.
- Jak wyglądało twoje pierwsze spotkanie z Fergusonem?
- Spotkaliśmy się w jego biurze w ośrodku treningowym. Pojechałem na nie w towarzystwie agenta i taty. Byłem podekscytowany, bo tak wielki trener docenił mnie jako piłkarza. Stwierdził, że chce mnie ściągnąć do Manchesteru. Spełniły się moje marzenia: poznałem Fergusona i przeszedłem do klubu, w którym chciałem grać od dziecka.
- Rozmawialiście tylko o futbolu?
- Ferguson zaskoczył mnie wtedy. Okazało się, że bardzo interesuje się historią Polski. Pytał, jak nasz kraj się rozwija po upadku komunizmu. Rozmawialiśmy o Lechu Wałęsie i papieżu. Wspomniał także, że jako trener Manchesteru grał z naszymi klubami w europejskich pucharach.
- Do historii przeszła już słynna "suszarka" Fergusona, gdy ten stojąc nad piłkarzem krzyczy na niego. Byłeś jej ofiarą?
- Zdarzyło się, każdy dostawał po uszach (śmiech). Ryan Giggs i Gary Neville coś też mogą o tym powiedzieć. Wszyscy czuli do niego respekt. Widzieli, że lepiej mu nie podpadać. Ktoś powiedział o Fergusonie, że jest jak nóż, który nigdy się nie stępi. Z wiekiem był coraz ostrzejszy, ale i... bardzo wyrozumiały.
- Dla ciebie także był wyrozumiały?
- Zwolnił mnie kiedyś z treningu, abym mógł polecieć do Polski na uroczystość z okazji rozpoczęcia budowy stadionu we Wrocławiu. Byłem ambasadorem UEFA i bardzo mi zależało, aby pojawić się we Wrocławiu. Nie wiedziałem, jak boss zareaguje na moją prośbę. Ferguson stwierdził: "Nie ma problemu, ale następnego dnia masz być na zajęciach".
- Jakie miał podejście do piłkarzy?
- To nie był dyktator. Na treningu wymagający, ale poza nim - ojciec, przyjaciel. Interesował się naszym życiem prywatnym, w co inwestujemy, jak spędzamy czas wolny. Dbał o nasze bezpieczeństwo. Chciał, abyśmy dobrze czuli się we własnym gronie. Stąd często organizował spotkania integracyjne, na które zapraszane były nasze sympatie.